Mówcie co chcecie o graczach z dużymi kontraktami lub tych, którzy zbliżają się do kluczowego kamienia milowego. Gracz w NBA, który jest pod największą presją w każdym sezonie, to ten, który został wybrany jako pierwszy w najnowszym drafcie NBA. Niektórzy z tych ludzi odnoszą sukcesy w NBA i stają się ulubieńcami fanów, podczas gdy inni są pierwszorzędnymi bustami i dość szybko wypadają z NBA.
Former No. 1 picki, które większość fanów zna dzisiaj to Derrick Rose, John Wall i przyszły Hall of Fame center Shaquille O’Neal.
Jednakże w całej historii NBA było wielu No. 1 picków, którzy odnieśli umiarkowany lub wielki sukces w lidze, ale fani zdają się o nich zapominać. Jednym z nich jest Andrew Bogut, który został wybrany z numerem 1 przez Milwaukee Bucks w 2005 roku. Jasne, jego kariera w NBA była ograniczona przez kontuzje, ale nie da się ukryć, że gdy jest zdrowy, to jest twardą postacią po obu stronach parkietu. W zeszłym sezonie prowadził w NBA w liczbie zablokowanych strzałów.
Oto 10 byłych numerów 1 w historii NBA, w tym Bogut, którzy nie są wystarczająco szanowani.
Nazwany „Joe Barely Cares” za swoją czasami powolną grę na boisku i napięte relacje z mediami, Joe Barry Carroll został wybrany z Purdue University z pierwszym numerem przez Golden State Warriors w 1980 roku. 7’0″, 225 funtów centrum, stał się natychmiast starter.
W swoim debiutanckim sezonie, Carroll średnio 18,9 punktów i 9,3 zbiórek na mecz. Dwa sezony później, osiągnął swój rekord kariery, gdy średnio 24,1 punktów na mecz. W Warriors spędził sześć i pół roku i notował dobre lub przeciętne wysokie zdobycze punktowe oraz przyzwoite statystyki zbiórek. Na papierze, jego statystyki sezon po sezonie przypominają mi Amar’e Stoudemire.
Carroll’s produkcja spadła, gdy został przehandlowany z Golden State do Houston Rockets w 1987 roku. Następnie spędził czas z New Jersey Nets, Denver Nuggets i Phoenix Suns przed przejściem na emeryturę w 1991 roku w wieku 32 lat. W swojej karierze notował średnio 17,7 punktu i 7,7 zbiórki.
Nie jest najlepszym wyborem nr 1 wszech czasów, ale nie jest też najgorszy. Z występem w All-Star pod swoim paskiem i przyzwoitymi liczbami w pierwszej połowie kariery, Carroll jest idealnym człowiekiem do rozpoczęcia tej listy.
Nr 9: Andrew Bogut
Mimo, że został wybrany z pierwszym wyborem w 2005 roku, wielu powiedziałoby, że Andrew Bogut nie spełnił oczekiwań. Widzę ten argument, ale nie zapominajmy, że Bogut stracił czas z powodu kontuzji w czterech z sześciu swoich sezonów. Poza tym, z wyjątkiem Chrisa Paula i Derona Williamsa, klasa draftu NBA 2005 była dość słaba.
Mimo to, Bogutowi udało się być efektywnym centrem w NBA. Przez ostatnie trzy sezony, mimo kontuzji w każdym z nich, były gwiazdor Uniwersytetu Utah notował średnio 13,5 punktu, 10,5 zbiórki i dwa bloki na mecz. W zeszłym sezonie przewodził lidze w ilości zablokowanych rzutów.
Nigdy nie był w All-Star Game i nie notuje tylu punktów na mecz, co w college’u, ale Bogut przystosował się do NBA na tyle dobrze, że jest wartościowym graczem w swojej drużynie. Może nie ma tak piorunujących statystyk, jakich oczekuje się od wyboru nr 1, ale z łatwością ma serce jednego z nich.
Nr 8: Doug Collins
Fani mogą go dziś znać jako człowieka, który trenował Chicago Bulls, Detroit Pistons, Washington Wizards i obecnie Philadelphia 76ers. Jednak wiele osób nie wie, że Doug Collins był pierwszym ogólnym wyborem w drafcie 1973, wybranym z Illinois State University przez ten sam zespół, który teraz trenuje.
Kontuzje ograniczyły Collinsa do zaledwie ośmiu sezonów, ale w tym krótkim okresie czasu, ugruntował się jako jeden z najdokładniejszych strzelców ligi. Po wprowadzeniu do wyjściowego składu w swoim drugim sezonie, Collins notował średnio 17,9 punktu na mecz.
Versatility nie było mocną stroną Collinsa, ponieważ jego gra była ograniczona poza jego zdolności strzeleckie. Jednak, gdy odszedł na emeryturę, jego kariera pole-goal odsetek był niesamowity 50 procent. Na dodatek, zagrał w czterech meczach All-Star.
Może być bardziej znany jako trener, ale gra Douga Collinsa również powinna być zapamiętana.
Nr 7: Brad Daugherty
Produkt Uniwersytetu Północnej Karoliny, Cleveland Cavaliers wzięli Brada Daugherty’ego z numerem 1 w 1986 roku. Problemy z plecami ograniczyły go do ośmiu sezonów i zmusiły do przejścia na emeryturę w wieku 28 lat, ale nie jest tajemnicą, że ten człowiek wykorzystał w pełni swój czas w NBA.
Przez trzy ze swoich ośmiu sezonów, Daugherty zdobywał średnio ponad 20 punktów i ponad 10 zbiórek na mecz. Zakończył karierę ze średnimi 19 punktów i 9,5 zbiórek.
Co ważniejsze, Daugherty był pięciokrotnym All-Star. Może i grał dla drużyny z małego rynku, ale ten siedmiostopowiec był jednym z lepszych centrów w swoim najlepszym okresie gry.
Po przejściu na emeryturę, odszedł od koszykówki i dziś jest analitykiem NASCAR dla ESPN. Poza Cleveland, niewielu ludzi pamięta tego człowieka. Biorąc pod uwagę jego osiągnięcia w karierze, nadszedł czas, aby Brad Daugherty otrzymał tutaj należną mu uwagę.
Nr 6: Mark Aguirre
Mark Aguirre został wybrany z DePaul University przez Dallas Mavericks w 1981 roku i zrobił natychmiastowy wpływ jako debiutant, mimo że zagrał w zaledwie 51 meczach. W swoim pierwszym sezonie w NBA, Aguirre zdobywał średnio 18.7 punktów. Przez następne sześć i pół roku był starterem i zdobywał średnio 23 punkty na mecz, zanim w 1989 roku został sprzedany do Detroit Pistons. Z Dallas, zrobił trzy All-Star teams.
Po dołączeniu do Detroit, Aguirre został zdegradowany do roli ławki. Pomimo wygrania dwóch mistrzostw z Pistons, on po prostu nie wyglądał jak ten sam gracz. Dołączył do Los Angeles Clippers w 1993 roku i przeszedł na emeryturę po swoim jednym i jedynym sezonie w tym klubie.
Mógł być małą rybą w dużym stawie w najlepszym okresie swojej kariery, ale nie można zaprzeczyć, że Aguirre był jednym z najlepszych strzelców swojego pokolenia.
Nr 5: Glenn Robinson
Nickname „Big Dog,” Glenn Robinson był gwiazdą w Purdue zanim został wybrany z numerem 1 przez Milwaukee Bucks w 1994 roku. W swoim debiutanckim sezonie notował średnio 21,9 punktu i 6,4 zbiórki. Naturalnie, został wybrany do All-Rookie Team NBA. Jednak, jeśli chodzi o picki nr 1, Robinson ma tendencję do wpadania pod radar.
While był niezwykle skutecznym graczem, średnio 20 punktów lub lepiej przez osiem z jego 11 sezonów, Robinson był spowolniony przez kontuzje przez większość swojej kariery i dlatego nigdy tak naprawdę się nie wyróżniał. Pojawił się tylko w dwóch All-Star Games i zdobył mistrzostwo z San Antonio Spurs w 2005 roku, swoim ostatnim sezonie.
Jest to kolejny klasyczny przypadek kontuzji przedwcześnie wykolejających karierę gracza, ale to nie znaczy, że Robinson powinien pozostać niezauważony. Był integralnym członkiem składu Milwaukee Bucks w latach 90-tych i pomimo jego szybkiego spadku, Robinson wciąż zasługuje na należny szacunek, który powinien otrzymać każdy pick nr 1.
Nr 4: Chris Webber
Jeśli ktoś miałby stworzyć listę największych graczy, którzy nigdy nie zdobyli mistrzostwa NBA, Chris Webber byłby cholernie blisko szczytu. W karierze, która trwała 15 sezonów, były zawodnik Michigan Wolverine notował średnio 20.7 punktów i 9.8 zbiórek na mecz. Raz dotarł do Finałów Konferencji Zachodniej, ale jego drużyny po prostu nigdy nie wydawały się mieć wystarczająco dużo, aby zrobić ten ostateczny push.
Still, nazwisko Webbera jest jednym z tych, które gubią się wśród nr 1 picków jak Allen Iverson i Kareem Abdul-Jabbar (draftowany jako Lew Alcindor). To był człowiek, który nie tylko był świetnym post playerem, ale także znakomitym podającym jak na kogoś, kto mierzył 6’10”. Pamiętam, że był maszynką do triple-double w czasach gry w Kings.
Problemy z kolanem zmusiły Webbera do poddania się operacji mikrozłamań w 2003 roku i przez resztę kariery nie był już taki sam, mimo że notował podobne liczby.
Nr 3: Walt Bellamy
Jeden z pierwszych dominujących wielkich graczy, Walt Bellamy został wybrany przez Chicago Packers jako pierwszy w drafcie w 1961 roku. Od razu zrobił furorę, notując średnio 31,6 punktu i 19 zbiórek na mecz i zdobywając tytuł debiutanta roku. Bellamy miał spędzić czas z pięcioma innymi drużynami w trakcie swojej 14-letniej kariery, a po przejściu na emeryturę miał średnie 20,1 punktów i 13,7 zbiórek.
While był jednym z największych centrów, którzy kiedykolwiek grali w tę grę i został uznany za swoje wysiłki poprzez włączenie do Naismith Memorial Basketball Hall of Fame, nazwisko Bellamy’ego wydaje się dziś gubić w chaosie. Ludzie zapominają, że ten człowiek zagrał w czterech meczach All-Star i był przerażająco dobrym rebounderem w swoim najlepszym okresie.
Może nigdy nie zdobył mistrzostwa, ale Bellamy zasługuje na należne mu uznanie wśród picków nr 1 draftu.
Nr 2: Bob Lanier
Chociaż większość prawdopodobnie pamięta go za jego rozmiar 22 stóp, Bob Lanier był z łatwością jednym z najlepszych centrów swoich czasów. Wybrany jako pierwszy przez Detroit Pistons w 1970 roku, Lanier zagrał w ośmiu meczach All-Star i był jednym z najbardziej dominujących centrów swojego pokolenia.
Po prostu, ten człowiek był po prostu bestią. Z jego 14 sezonów, on średnio ponad 20 punktów i 10 zbiórek na mecz w siedmiu z nich. Pamiętajcie, że Lanier był w swoim najlepszym okresie, zanim rzut za trzy punkty został przyjęty przez NBA. Oznacza to, że przez spory okres swojej kariery, był go-to guy w ofensywie. W dzisiejszej grze, średnia 20 punktów i 10 zbiórek w sezonie jest niezwykle rzadka.
Przez całą karierę, Lanier zdobywał średnio 20.1 punktów i 10.1 zbiórek. Tak udany jak był, jedyne bazy fanów, które wydają się pamiętać go z dumą to te z Pistons i Milwaukee Bucks, z którymi zakończył karierę. Może nigdy nie zdobył mistrzostwa NBA, ale wysiłki Laniera na parkiecie z pewnością odzwierciedlały to, czego oczekuje się od wyboru nr 1.
Nr 1: Elvin Hayes
Kiedyś w zeszłym roku mój tata i ja rozmawialiśmy o koszykówce, jak to często robimy. Temat rozmowy doszedł do największych centrów w grze i oczywiście zacząłem mówić o Kareemie Abdul-Jabbarze. Mój tata powiedział wtedy: „Zapomnij o nim. Elvin Hayes był największy.”
Nie zamierzam wdawać się w debatę, która nastąpiła, ale patrząc na liczby kariery Hayesa, nazwanie go najlepszym centrem wszech czasów jest argumentem, który z pewnością ma dużo wody. Rockets z San Diego (obecnie Houston) wybrali go jako pierwszego gracza w 1968 roku, a on od razu wykręcił piorunujące liczby. W swoim debiutanckim sezonie, 6’9″, 235 funtowy center zdobywał średnio 28.4 punktów na mecz wraz z 17.1 zbiórkami.
Spędził cztery sezony w Rockets zanim został sprzedany do Baltimore Bullets, z którymi zdobył mistrzostwo w 1978 roku. Hayes wystąpił również w 12 meczach All-Star i stworzył trzy All-NBA First Teams.
Jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że Hayes był najlepszym zawodnikiem zarówno w punktacji, jak i obronie przez całą swoją 16-letnią karierę. W 10 z tych sezonów, on średnio co najmniej 20 punktów i 10 zbiórek. Odszedł na emeryturę w 1984 roku ze średnimi 21 punktów, 12,5 zbiórek i dwóch bloków na mecz.
Given jak ten człowiek był nr 1 pick, on nie dostaje prawie tyle uznania, jak powinien. Jasne, został wpisany do Galerii Sław, ale ilu ludzi będzie dziś dyskutowało o największych koszykarzach wszech czasów i wymieni nazwisko Hayesa? Każdy, kto potrafi grać tak skutecznie i tak twardo jak on przez całą swoją karierę, zasługuje na to, by zaliczać go do grona wielkich.