Znienawidzisz ten artykuł.
Ale to jest w porządku. Zniosę to.
A couple of years ago, I wrote an article about all the things I love about Spain, my adopted home country.
It’s here: 32 powody, dla których kocham Hiszpanię.
Poszło wirusowo, co było świetne…
Ale to, czego większość ludzi nie rozumiała, to fakt, że była to odpowiedź na tych pozbawionych humoru ludzi, których reakcją kneejerk na każdego, kto mówi cokolwiek, jest „Jeśli tak bardzo nienawidzisz Hiszpanii, powinieneś po prostu wrócić do domu!”
Oczywiście, Hiszpanie uwielbiają narzekać na swoich skorumpowanych polityków, straszną gospodarkę, czekanie dłużej niż 5 minut na bezpłatną opiekę medyczną, rzeczy tego typu.
Ale najwyraźniej oczekują, że my, gwiry, będziemy pisać tylko artykuły o tym, że WSZYSTKO W HISZPANII JEST TAK ZABAWNE, przez cały czas OMG!
A jeśli tego nie zrobimy, otrzymamy cały ciężar ich daremnego gniewu na Facebooku.
Nie ma znaczenia, czy mówisz dziesiątki pozytywnych rzeczy o ich kraju w tym samym artykule – to ta jedna negatywna rzecz, która sprawia, że tracą głowę i krzyczą „Yankee Go Home”.
(„Nie radzisz sobie z małymi hiszpańskimi śniadaniami? Wracaj do swojego kraju, dupku!” Taki jest poziom dyskursu.)
Oh well…
Jak mówi moja dziewczyna Miley, „tylko bóg może cię osądzić, więc zapomnij o nienawistnikach i kontynuuj twerkowanie!”
And so I shall…
Cztery wielkie rzeczy, których nienawidzę w Hiszpanii
Nawiasem mówiąc, zanim zaczniemy, rozmawiałem z kilkoma przyjaciółmi o tym, i wszyscy kochamy Hiszpanię.
W rzeczywistości, wszyscy w zasadzie zgadzamy się, że Hiszpania jest w 95% czysto niesamowita… Po tym, jest tylko kilka rzeczy, których nie lubimy.
Patrz, na przykład, fakt, że mój list miłosny ma 32 pozytywy, podczas gdy ten artykuł ma 4 rzeczy, których nienawidzę w Hiszpanii.
Tylko cztery… I to po przemyśleniu tego dość mocno, rozmowie z moimi przyjaciółmi i ponad 14 latach mieszkania w Madrycie i Barcelonie.
Pretty good ratio.
Okay, you ready?
Prepare to be outraged…
Terrible salaries and terrible work schedules
Hiszpanie narzekają na to cały czas. Praca od 9:00 do 19:00 z obowiązkową dwugodzinną przerwą na lunch…
Kultura prezentyzmu, która ceni pokazywanie się i zostawanie do późna – najwyraźniej nie ma większego znaczenia, co tak naprawdę robisz: twój szef będzie pod wrażeniem, jeśli będziesz pracował przez długie godziny.
I okropne pensje – w wielu przypadkach nawet czterocyfrowe.
Oczywiście, jestem tu od dawna. Pamiętam więc, jak ludzie narzekali na swoje pensje w wysokości 1200 euro miesięcznie.
Bycie mileuristą było najstraszniejszym losem, jaki mógł spotkać kogoś około 2005 roku.
Potem nastał kryzys i zarabianie nawet tysiąca euro miesięcznie stało się luksusem.
Chcesz czegoś jeszcze gorszego?
Sprawdź 10 najbiedniejszych miejsc w Hiszpanii.
Czytanie tego gówna rozdziera serce.
Przepraszam, Hiszpanio. Ale musicie wziąć się w garść.
Anyway, moje doświadczenie z hiszpańską kulturą pracy było zawsze jako nauczyciel angielskiego, ale to nie było wcale lepsze.
Długie dni, okropne wynagrodzenie, szefowie, którzy traktują cię tak, jakbyś spadł z najniższej gałęzi drzewa życia. (Prawdę mówiąc, przynajmniej część pracowników prawdopodobnie tak miała. Ale to chyba historia na inny artykuł.)
Dalej…
Nieistniejąca obsługa klienta
Znasz te czasy, kiedy idziesz do baru i wrogo nastawieni białowłosi kelnerzy spędzają 20 minut ignorując cię?
A potem, kiedy w końcu spojrzą w twoją stronę, zachowują się, jakby robili ci wielką przysługę.
Wiesz, kiedy sprzedawcy robią wszystko, aby uniknąć kontaktu wzrokowego i w zasadzie odmawiają zrobienia czegokolwiek przypominającego obsługę klienta?
To przytrafiło się nam wszystkim.
Dość, że mam dwa artykuły na ten temat: sprawdź You’ve been Spained i Adventures with Customer Service po więcej.
Myślę, że większym problemem jest to, że w przeważającej części, hiszpański marketing utknął w latach 40-tych – co oznacza, że nie istnieje.
Starsze firmy są mocno zakorzenione w mentalności, że wszystko, co muszą zrobić, to otworzyć drzwi, a ktoś będzie chodzić i wydawać pieniądze.
Myślę, że ten system działał całkiem nieźle w czasach powojennego racjonowania żywności, ale hej…
Jest XXI wiek.
A całkowity brak marketingu i innowacji jest częścią tego, co zabija stare bary, lokalne rynki i niezależne sklepy.
Ludzie narzekają (ja również) na niedorzeczną modę na gastro, ale faktem jest, że te miejsca robią coś dobrze.
Jeśli nie zmieniłeś nic w swoim biznesie od 40 lat i nie wierzysz w marketing lub obsługę klienta, to życzę Ci powodzenia.
Ale nie zamierzam płakać z powodu gentryfikacji, kiedy zobaczę, że Twój sklep jest zamknięty i przeznaczony do wynajęcia.
Jest też ten…
Cały ten hałas, hałas, hałas, hałas
Śmieciarki dudniące i rozbijające się na twojej ulicy długo po północy.
Dzieciaki wychodzące z dyskoteki o 5 rano, krzyczące, śpiewające i rozbijające butelki na chodniku.
Młot pneumatyczny, który zaczyna walić tuż za twoim oknem o 8 rano.
Restauracja z malutką jadalnią wypełnioną po brzegi ludźmi w każdym wieku rozmawiającymi w tym samym czasie, krzyczącymi na całe gardło, żeby ich usłyszano.
Twój sąsiad spędzający wolne sobotnie popołudnie na słuchaniu „Despacito” w kółko.
Stary empizyk kaszlący swoimi (lub jej) płucami palacza po drugiej stronie cienkiej jak papier ściany… podczas gdy na górze (po drugiej stronie cienkiego jak papier sufitu) twoi pozostali sąsiedzi głośno odbywają stosunek.
Madryt jest hałaśliwy. I tak samo jest w Barcelonie.
I albo nauczysz się krzyczeć, albo spędzisz swoje ciche anglosaskie życie sfrustrowany i samotny, z kelnerami ignorującymi cię i randkami myślącymi, że jesteś zbyt nieśmiały, aby być materiałem na związek – lub nawet gwałtowny stosunek –
Więcej niż raz, podczas podróży, miałem problemy z przyjaciółmi za bycie „zbyt głośnym” w ich mieście. Zabierz swój głos z Metro de Madrid do londyńskiego metra, a ludzie zwrócą na to uwagę – nie zawsze w dobry sposób.
Więc moją wymówką jest: tak po prostu mówimy w Hiszpanii.
Pozwij mnie.
I wreszcie…
Hiszpańska polityka to żart – i to niezbyt zabawny
Od klasowych wojowników z kucykami w (prawie) milionowych domach po lewej stronie do prawdziwych chodzących nieumarłych, którzy do niedawna rządzili krajem z prawej strony, hiszpańska polityka to jeden wielki żart.
Pamiętam pewne bukoliczne popołudnie kilka lat temu, kiedy byłem gdzieś na wakacjach.
Podczas lunchu w telewizji pojawiła się informacja, że premier Rajoy pisał SMS-y do Luisa Bárcenasa – byłego skarbnika partii, który siedział wtedy w więzieniu za wyprowadzanie pieniędzy z kraju.
„Bądź silny, Luis. Trzymamy za ciebie kciuki. Uściski i pocałunki.” – Mariano.
(To nie jest dokładny cytat, ale bliski.)
Publicznie, Partia Ludowa zwolniła i wyparła się Bárcenasa na długo przedtem. „To są jego szwajcarskie konta bankowe i nic o nich nie wiemy”, brzmiała oficjalna wersja.
Ale teraz sam premier mówił mu, żeby pozostał silny podczas procesu. Wygląda to dość źle, prawda?
Na pewno, powiedziałem mojej (wtedy) dziewczynie, on poda się do dymisji.
Spędziłem dużą część tego popołudnia odświeżając El País na moim telefonie, czekając, aż Rajoy ustąpi, aby mógł powstać nowy, mniej skorumpowany rząd.
To było 5 lat temu.
I dopiero tego lata korupcja w końcu dopadła Rajoya. Dopiero na początku tego roku, w 2018 roku, został w końcu odsunięty od władzy.
Wszystko, co wydarzyło się wtedy, gdy po raz pierwszy zgłoszono SMS-y, to fakt, że straciłem idealizm co do hiszpańskiej demokracji.
Prawdopodobnie ludzie ze wszystkich partii kradną pieniądze. Od czasu do czasu ktoś idzie do więzienia. Większość tego nie robi. Nie ma prawdziwej zachęty, aby nie być skorumpowanym.
A w każdym razie, oszustwa podatkowe są praktycznie sportem narodowym.
Rząd, oczywiście, nie robi wiele, aby to powstrzymać – „ponieważ są pierwszymi, którzy musieliby zapłacić grzywny i zrezygnować ze swoich zagranicznych kont.
Z drugiej strony, mamy lewicowców, którzy kategorycznie odmawiają krytykowania czegokolwiek, co zrobiła wenezuelska dyktatura, i którzy spędzają większość swojego czasu żartując z Holokaustu, robiąc protesty topless w kościołach i zarabiając śmiesznie wysokie pensje w porównaniu do przeciętnego pracownika (patrz punkt #1).
Anyway, jestem pewien, że inne kraje mają problemy…
Ale cholera, Hiszpania.
Podsumowując, tak naprawdę nie nienawidzę Hiszpanii…
Jak już obficie wyjaśniłem tutaj i gdzie indziej, kocham Hiszpanię…Pomimo jej problemów i przykrości.
Żaden kraj nie jest doskonały.
Hiszpania nadal ma wiele rzeczy, które ją interesują, i są dosłownie setki blogerów guiri, którzy zrobią listę swoich ulubionych barów na dachu i powiedzą ci, jak fajnie jest wszystko…
Jednakże, w interesie stworzenia jakiegoś znaczącego dialogu, chciałem to tam umieścić.
Wiem, że nie wszystkim się to spodoba…
Ale parafrazując mojego biznesowego guru Dana Kennedy’ego, „Jeśli nie wkurzyłeś kogoś do południa każdego dnia, musisz pracować ciężej.”
Więc, oto bycie polaryzującym…
Twoja,
Mr Chorizo.
P.S. Mam nadzieję, że podobały ci się rzeczy, których nienawidzę w Hiszpanii. A jakie są wasze? Wbijajcie do mnie, tutaj w komentarzach.
P.P.S. Wiem, wiem… jeśli tak bardzo nienawidzę Hiszpanii, powinnam po prostu wyjechać. Ale chodzi o to, że przyzwyczaiłem się do całej tej mowy „kochaj albo zostaw”, kiedy byłem z powrotem w Arizonie i kwestionowałem niedorzeczną logikę ultrakonserwatywnej Ameryki. Robiłem to od zawsze. Więc śmiało, trolluj mnie. I can take it.
P.P.P.S. Oczywiście, nie mówię, że USA jest idealne albo. A jeśli chcesz wiedzieć więcej na ten temat, mam również kilka artykułów na temat różnic kulturowych między USA a Hiszpanią. Sprawdź to… 4 rzeczy, których nauczyłam się o amerykańskiej kulturze mieszkając w Hiszpanii, i część 2: 4 kolejne różnice kulturowe. Są one trochę długie, ale ludzie je lubią. Enjoy!