W wieku szesnastu lat spotkałem Boga po raz pierwszy. Jako dziecko lewicowych intelektualistów i ateistycznych rodziców, było to pamiętne wydarzenie w moim świecie. Trzeba przyznać, że to doświadczenie zostało wywołane przez małą dawkę 'Magicznych Grzybków’, które spożyłem podczas biwaku z przyjaciółmi w USA. Nie miałem oczekiwań co do tego, co te psychogenne grzyby mogłyby dla mnie zrobić poza intensyfikacją mojej percepcji (szczególnie wizualnej) w sposób, w jaki znajomi relacjonowali swoje wyprawy. Moja podróż okazała się inna niż się spodziewałem. Nie tylko doświadczyłem intensywnego połączenia z całym stworzeniem we wszechświecie, ale także miałem wrażenie, że spotkałem abstrakcyjną wersję Boga, która objawiła mi się jako odczuwalne poczucie czystej miłości. To wydarzenie głęboko ukształtowało moje rozumienie świata i moje zaufanie do bycia połączonym z życiem w głęboki i kochający sposób.
Możliwości psychodelików
Od tego doświadczenia, i przez całą moją późniejszą karierę jako psycholog, byłem zainteresowany możliwościami psychodelików, a zwłaszcza ich zastosowaniem w psychoterapii. Po tym, jak w latach 60-tych i 70-tych psychodeliki zostały niestety wpisane na czarną listę nielegalnych substancji w większości krajów, przeżywają one obecnie długo oczekiwany renesans. W USA substancje takie jak psylocybina (magiczne grzybki), MDMA (ecstasy) i ketamina (silny środek uspokajający o właściwościach psychodelicznych) są obecnie uznawane za przełomowe terapie i dlatego są dostępne dla systematycznych badań psychologicznych i farmakologicznych. Wskaźniki sukcesu w leczeniu przewlekłej depresji, zaburzeń stresu pourazowego i lęków przed śmiercią związanych z chorobami terminalnymi, takimi jak rak, są tak znaczące, że nie można już zaprzeczyć korzyściom płynącym z substancji psychodelicznych.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat obecnego stanu badań, polecam TEDtalk Ricka Doblina tj. Przyszłość psychoterapii wspomaganej psychodelikami, podcast Tima Ferrisa o psychodelikach – mikrodawkowaniu, metodach wzmacniania umysłu i nie tylko lub książkę How to Change Your Mind: What the New Science of Psychedelics Teaches Us About Consciousness, Dying, Addiction, Depression, and Transcendence autorstwa Michaela Pollana. Te wypowiedzi zapewniają dobry wgląd w tło historyczne demonizowania substancji psychodelicznych, uprzedzeń, które utrzymywały się przez dziesięciolecia i rzeczywistego ryzyka związanego z tymi narkotykami.
Getting ready for my trip
Im więcej dowiadywałem się o psychodelikach, tym bardziej byłem zainteresowany kolejnym doświadczeniem psychodelicznym. Tym razem wybrałem kontekst, który zapewniłby mi bezpieczne otoczenie dla mojego doświadczenia. Zdecydowałem się wziąć udział w trzy i pół dniowym warsztacie prowadzonym przez Brytyjskie Towarzystwo Psychodeliczne, które prowadzi profesjonalnie prowadzone warsztaty psychodeliczne w Holandii i cieszy się doskonałą reputacją.
Wyruszyłem w podróż do Holandii, zostawiając za sobą moje życie w Berlinie. Punktem wyjścia dla warsztatów było spotkanie szesnastu uczestników w amsterdamskiej kawiarni. W Holandii sprzedaż i konsumpcja „magicznych trufli grzybowych” jest legalna. Trufle są częścią systemu korzeniowego grzyba i mają takie same psychodeliczne właściwości jak prawdziwy grzyb. Po zakupie naszego najważniejszego składnika, pojechaliśmy autokarem do ośrodka odosobnień, który znajduje się półtorej godziny drogi od Amsterdamu, na skraju malowniczego rezerwatu przyrody. Po przyjeździe w piątek po południu, reszta piątku i połowa soboty były poświęcone emocjonalnemu, psychologicznemu i fizycznemu przygotowaniu do podróży. Z dużą dozą empatii moderatorzy przeprowadzili nas przez różne ćwiczenia autorefleksji i upewnili się, że wyruszymy w „podróż” z otwartymi oczami, sercami i jasno określoną intencją. Częścią przygotowania jest rozmowa w cztery oczy z jednym z moderatorów, podczas której omawiana jest osobista intencja, obawy i odpowiednie dawkowanie.
Receptura
W sobotę w porze lunchu przygotowywaliśmy się do ceremonii (psychodelicznej części odosobnienia). Jak dzieci, które wciąż wierzą w Świętego Mikołaja, zebraliśmy się podekscytowani wokół dużego stołu w jadalni. Nauczyciele zaczęli rozdawać paczki trufli, które kupiliśmy w kawiarni. Każdy z nas zaczął uderzać ciężkim przedmiotem w jedno z hermetycznych opakowań lekko wilgotnych trufli, aby powstała kremowa pasta. Aby życzenia od każdej osoby przeszły do każdego opakowania trufli, pracowaliśmy w formacji linii montażowej. Każdy pracował przez chwilę nad paczką trufli, a następnie przesuwał ją do następnej osoby, aby ta mogła włożyć swoją energię i intencję w trufle.
Właściwa ceremonia odbyła się w dużym pomieszczeniu, które zostało pięknie udekorowane kwiatami i świecami oraz szesnastoma materacami. Każdy materac wyposażony był w maskę na oczy, którą zakładaliśmy po spożyciu grzybów, ponieważ intencją było skupienie się do wewnątrz.
Trufle grzybowe przyjmuje się w postaci naparu (herbaty). Pasta z trufli jest mieszana w filiżance z gorącą wodą z imbirem (imbir jest używany, aby zapobiec mdłościom, czasami spowodowanym przez trufle grzybowe). Herbata nie smakuje dobrze, ale nie była tak zła, jak się spodziewałem. Każdy, kto kiedykolwiek przeżył kurację grzybami stosowanymi w tradycyjnej medycynie chińskiej, uzna smak psychogennych trufli grzybowych za niezauważalny. Wziąłem dawkę, którą Timothy Leary podobno nazwał „dawką heroiczną” – mogę potwierdzić, że tak było, przynajmniej dla mnie! Po wypiciu herbaty, każdy z nas położył się na materacu i założył okulary na oczy, co pozwoliło nam skupić się na wewnętrznej podróży. Podczas całej podróży towarzyszyła nam wspaniała playlista, która została specjalnie stworzona dla różnych etapów psychodelicznej podróży po grzybach.
Pytania i intencje, z jakimi wchodziłem na odosobnienie, szybko przestały być istotne. Wygląda na to, że miałem przyjemność doświadczyć tak zwanego „doświadczenia transpersonalnego” – takiego, które nie koncentrowało się na moim osobistym życiu, pytaniach czy zmaganiach, ale dotykało czegoś uniwersalnego. To, czego doświadczyłem, jest w dużej mierze poza słowami, ale postaram się to wyrazić najlepiej jak potrafię. W zasadzie mogę to tylko opisać jako ekstazę stworzenia doświadczającego samego siebie. Albo, mówiąc słowami filozofa Syda Banksa, doświadczyłem Umysłu, Świadomości i Myśli.
Akt pierwszy: Kreacja
Przez dużą część 7-godzinnej podróży byłem całkowicie zanurzony w „Umyśle” – morzu najbardziej zapierających dech w piersiach obrazów i kolorów. Wszystko było geometrią, fraktalami, światami rozwijającymi się, zapadającymi się, otaczającymi mnie, przepływającymi przeze mnie. Były tam starożytne symbole i to, co czułem jak hinduscy bogowie – potężni, budzący respekt i o nieziemskim pięknie. Była tam forma i bezkształtność. Było światło i ciemność.
Potem były chwile Świadomości. Nie mogę nawet powiedzieć, że byłem świadomy, ponieważ „ja” nie odgrywało większej roli w tym doświadczeniu. Była Świadomość tego doświadczenia, rozpoznanie tego, co się dzieje. Co jakiś czas pojawiała się całkowita błogość w „odnajdywaniu” części ciała, świadomość istnienia stopy, czucie ręki na podłodze, kawałek materiału w ustach (podejrzewam, że poszewka na poduszkę w moich ustach), ręka innej istoty ludzkiej (facylitatora, który przyszedł potrzymać mnie za rękę). Każde fizyczne doświadczenie było niesamowicie intensywne, a jednocześnie oderwane od rzeczywistości, ponieważ nie mogłam odnieść go do siebie. W końcu udałem się do centrum wszechświata, do źródła wszystkiego, co jest. W innych (krótkich) momentach pojawiała się Myśl; meta-perspektywa, w której myślałem o tym, co się działo – powiązania, które można było poczynić z innymi ludzkimi doświadczeniami, warunkami i innymi myślami.
Podczas tej części podróży byłem w całkowitej ekstazie. Nie mogę nawet nazwać tego radością, to był po prostu niesamowity cud bycia Stwórcą i jednoczesnego bycia świadkiem całego stworzenia. Wierzę, że krzyczałem wiele razy, 'To jest tak piękne; to jest zbyt piękne dla jednej osoby’ w moją poduszkę.
Drugi akt: Grief
Podczas następnej części podróży, napotkałem wszechogarniający i druzgocący żal. Ponownie, nie był to żal osobisty, ale opłakiwałam ludzkość: holokaust, RPA, Wenezuelę, przyjaciółkę, która została zgwałcona, a opłakując ją, opłakiwałam wszystkie kobiety, które kiedykolwiek zostały zaatakowane. Żal był bezdenny i myślę, że szlochałam i wyłam przez długi czas i z pewnością oblałam spodnie wspaniałego facylitatora, który mnie w tym czasie trzymał.
Trzeci akt: Miłość
Kiedy smutek przygasł, pojawiła się miłość. W żywej progresji przeszły wszystkie osoby w moim życiu, które kocham. Ogarnęło mnie poczucie ponadczasowego połączenia, obfitej miłości i najgłębszej wdzięczności za to, że mam ich w swoim życiu. Czułam się, jakby pajęcza sieć miłości trzymała wszystko razem, mnie włącznie.
Jestem sobą. Jestem nimi. Jestem przestrzenią pomiędzy.
Podczas całego doświadczenia, moja zmarła matka była bardzo obecna i opłakiwałam brak możliwości dzielenia z nią tego spektaklu, jednocześnie czując, że była tam i prowadziła mnie w moim procesie. Jeden z innych uczestników relacjonował następnego dnia, że podczas swojej podróży „kręcił” w myślach film. Podtytuł jego filmu brzmiał: „Jesteś tym, kogo kochasz”. Czuję, że to prawda. Kocham wielu ludzi. Jestem sobą. Jestem nimi. Jestem przestrzenią pomiędzy. To uświadomienie sobie przywróciło mi kontakt z boską energią, z którą zetknąłem się już w wieku szesnastu lat.
Kiedy efekty działania narkotyku osłabły i zacząłem się wynurzać, moje poczucie „ja” na nowo się ułożyło. Wtedy, po raz pierwszy od wielu godzin, otworzyłem oczy i rozkoszowałem się wizualną poświatą grzybowych trufli: żywością liści drzew za oknem, tęczowym blaskiem otaczającym każdą osobę, która znalazła się w centrum mojej uwagi i intensywnością jedzenia, które w magiczny sposób pojawiło się na środku pokoju. Smak malin i czekolady, które jadłem, był transcendentnym doświadczeniem samym w sobie!
Co pozostaje
Podczas siedmiu (!) godzin mojej podróży wszystko rozwijało się tak szybko, tak intensywnie i z tak niepojętym pięknem, że nie było czasu na zajęcie się przelotnymi chwilami strachu i ciemności, które również się pojawiły. Życie objawiło się jako nieustannie zmieniające się, zmienne i piękne. Wizualnie, sekwencja z filmu Dr Strange jest zdumiewająco dokładnym odniesieniem do mojego doświadczenia, oczywiście bez Tildy Swinton i Benedicta Cumberbatcha.
Ostatnie półtora dnia odosobnienia było poświęcone przetwarzaniu tego doświadczenia. Połowa niedzieli była poświęcona dzieleniu się naszymi doświadczeniami z podróży. Historie, których mogłem być świadkiem, były inspirujące, wzruszające, a czasem zabawne. Z naszej grupy 16 uczestników tylko jeden miał nieprzyjemną podróż – ale nawet on czuł, że to doświadczenie było wartością dodaną.
Odkąd wróciłem, wiele osób pytało mnie, czy poleciłbym taką podróż. W większości przypadków polecam. Z pewnością wskazane jest, aby dobrze poznać siebie przed podjęciem takiej podróży i mieć świadomość cieni swojej psychiki oraz tego, które tematy życiowe są nadal drażliwe. Złe podróże, których większość ludzi się obawia, są rzadkie, ale istnieją. Dlatego może to być postrzegane tylko jako bardzo osobisty opis zażywania magicznych grzybków. Indywidualne doświadczenia z tymi narkotykami są bardzo różne i nie wszystkie z nich są postrzegane jako pozytywne. Biorąc pod uwagę odkrycia naukowe z ostatnich lat (patrz linki powyżej), wierzę, że naturalne środki psychoaktywne nie powinny być łatwo odrzucane jako katalizator naszej wrodzonej zdolności do samouzdrawiania i jako punkt dostępu do stanu jedności, który jest często dostępny tylko dla długotrwałych medytujących. To powiedziawszy, nie promuję używania narkotyków w środowisku bez nadzoru ani jako substytutu psychoterapii, coachingu, pracy somatycznej czy regularnej praktyki duchowej. Jeśli moja relacja wzbudziła twoje zainteresowanie, zdecydowanie radzę zarezerwować profesjonalnie ułatwioną podróż z przeszkolonym personelem, który poprowadzi cię przez ten proces.
Teraz, tygodnie po tym mistycznym doświadczeniu, wciąż jestem pełen podziwu. Czuję się uprzywilejowany, że doświadczyłem czegoś, co wydaje mi się zaglądaniem za kurtynę istnienia. Jestem wdzięczny, że byłem w stanie poddać się tak całkowicie i tak nieustraszenie, aby zanurzyć się w tym, co w niektórych momentach wydawało się graniczyć z doświadczeniem szaleństwa. Nigdy wcześniej nie pozwoliłem sobie na tak całkowitą rezygnację z kontroli i poddanie się czystemu doświadczeniu. Dla mnie to poddanie się było możliwe tylko dlatego, że mogłem w pełni zaufać bezpiecznemu środowisku odosobnienia oraz kochającym i troskliwym moderatorom z British Psychedelic Society. Jestem głęboko wdzięczny im i wszystkim moim współtowarzyszom podróży.
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, może spodoba Ci się moja książka „Świadomy Ty – Stań się bohaterem swojej własnej historii”.
Możesz kupić tę książkę na Amazon lub zapisać się tutaj, aby otrzymywać powiadomienia o mojej nadchodzącej książce „The Conscious Tribe Playbook”.
Śledź mnie na Twitterze, LinkedIn lub Instagramie
.