Był krótki moment w połowie i pod koniec lat 80-tych, kiedy stosunkowo mała firma, wspierana przez studio w Dublinie, z powodzeniem konkurowała z Disneyem takimi produkcjami jak Amerykański ogon, Kraina przed czasem (która w tym roku obchodzi swoje 30-lecie) i Wszystkie psy idą do nieba. Jednak monstrualny sukces Małej syrenki pod koniec 1989 roku przechylił szalę na korzyść Disneya. Największy komercyjny hit giganta animacji od czasu Księgi dżungli z 1967 roku zapoczątkował tak zwany renesans Disneya – i ostatecznie zakończył działalność Studia Sullivana Blutha. Ale przejdźmy do tego wszystkiego za chwilę.
Don Bluth jest Teksańczykiem i mistrzem w każdym fachu. Wykształcił się jako animator, ale pracował również jako reżyser, producent i projektant. Od 1959 do 1977 roku pracował dla Disneya na wielu projektach (Śpiąca królewna, Miecz w kamieniu, Robin Hood, Ratownicy), a w 1979 roku uderzył z małą grupą animatorów, aby założyć własne studio konkurencyjne w celu utrzymania tradycyjnej animacji celulozowej żywy – styl, że Disney był stopniowo odchodzi od.
Ale po wydaniu tylko jeden pełnometrażowy produkcji, Sekret NIMH, Don Bluth Productions złożył wniosek o upadłość. Po zmaganiach z uruchomieniem różnych nowych projektów, Bluth po raz drugi złożył wniosek o upadłość w 1985 roku. Okazało się, że biznesowa strona rzeczy nie była jego mocną stroną. Do akcji wkroczył Morris Sullivan, znany biznesmen, który założył własną firmę doradztwa finansowego. Sullivan był pod wrażeniem talentu Blutha i jego dwóch najbliższych sojuszników, kolegów z Disneya – Gary’ego Goldmana i Johna Pomeroya. Zgodził się na utworzenie Sullivan Bluth Studios z początkowym zastrzykiem gotówki w wysokości 5 milionów dolarów, a firma została odrodzona.
Arriving w Dublinie z początkowym personelem 85 do cięcia kosztów między Irlandii i Kalifornii, ruch został na stałe w listopadzie 1986 roku po rząd irlandzki oferowane Sullivan Bluth Studios największy grant w historii kraju do przeniesienia na stałe w zamian za pięć procent własności studia. Wraz z inwestycją Sullivana wystarczyło to na otwarcie niezwykle nowoczesnego, sześciopiętrowego studia o powierzchni 42 000 stóp kwadratowych obok Phoenix Park. Studio posiadało 21 działów i zatrudniało ponad 350 osób na stanowiskach od animacji po administrację (75% z nich stanowili Irlandczycy). Kolejne 4,5 miliona dolarów wydano na sprzęt i wyposażenie, aby stworzyć to, co stało się znane jako jedno z najbardziej wyrafinowanych klasycznych studiów animacji na świecie. Było tam laboratorium do opracowywania czarno-białych materiałów filmowych, teatry i mnóstwo urządzeń audio i montażowych. Przestrzeń montażowa składała się z sal projekcyjnych wyposażonych w duże ekrany i sprzęt Moviola przysłany z Burbank. Dział dźwiękowy dysponował najnowocześniejszym sprzętem, w tym wielośladowymi systemami nagraniowymi Tascam, sprzętem do przenoszenia i modyfikacji dźwięku Magna-Tech, pomieszczeniem przeznaczonym specjalnie do nagrywania narracji i efektów dźwiękowych, a także ogromną biblioteką efektów dźwiękowych. Na domiar złego Bluth założył Irlandzką Szkołę Animacji Klasycznej w Ballyfermot College, aby umocnić więzi z nową ojczyzną. Jeśli wszystko poszłoby dobrze, mówiło się nawet o parku tematycznym Sullivana Blutha, obracającym się wokół wszystkich ekranowych postaci. Z każdego możliwego kąta pokryte, sukces wydawał się prawie gwarantowana.
Jet nie wszyscy podzielali wizję Bluth tworzenia ciemniejsze, zdecydowanie bardziej dojrzałe animowanych funkcji. Zarówno dzieci jak i dorośli pragnęli kolorów, przygód, niekończącej się radości. Ale Bluth lubił popychać rzeczy w tę i we w tę, często ze szkodą dla siebie. W listopadzie 1986 roku na ekrany kin wszedł „Amerykański ogon”, film pełen serca i kaprysu, który mimo mieszanych recenzji zwrócił się z nawiązką, a jego budżet wyniósł 9 milionów dolarów. Dwa lata później „Kraina przed czasem” okazała się niespodziewanym hitem, przynosząc 84 miliony dolarów. Recenzje były generalnie pozytywne, a film był postrzegany jako ogromna poprawa w stosunku do poprzedniej produkcji studia. Miał ogólny apel, który przyniósł widzów młodych i starych. Tak więc, czy Bluth wreszcie znalazł przepis na sukces?
Nie do końca. W 1989 roku film „Wszystkie psy idą do nieba” przyniósł całkowity zwrot fortuny dla Sullivan Bluth Studios – w istocie niemal zakończył współpracę. Krytycy uznali historię za zagmatwaną, a bohaterów za trudnych do polubienia. Film został wydany w tym samym dniu, co Mała syrenka, która miała o wiele lepszy budżet i ścieżkę dźwiękową. Mimo że Wszystkie psy idą do nieba przyniosły niewielki zysk, sponsorzy wycofali się, a wszystkie przyszłe projekty zostały porzucone. Nagle przyszłość studia zaczęła rysować się w czarnych barwach. Przemianowane Don Bluth Entertainment kontynuowało prace nad Rock-a-Doodle, stając naprzeciw FernGully: The Last Rainforest, który w imponujący sposób łączył animację komputerową i rysowaną ręcznie. To była komercyjna katastrofa, i śmiertelny knebel dla kariery Bluth.
Między 1992 i 1995 Bluth umieścić ciąg niechlujnie produkowane, słabo przyjęte filmy po wielu finansowych zmagań. Niektórzy animatorzy pracowali za darmo, a Bluth pokrywał koszty ogólne firmy z własnej kieszeni. Ze względu na charakter ręcznie rysowanej animacji celuloidowej, produkcje Blutha były zawsze niezwykle pracochłonne i kosztowne w realizacji. Od strony edytorskiej, trzeba było wielu rund i etapów, aby udoskonalić ostateczną wizję; od etapu szkicu, pełny rozwój wszystkich postaci może trwać do sześciu miesięcy. Fabuła była przetwarzana przez działy układu i tła, a następnie przekazywana do kolejnego działu planowania, zanim pełen zestaw około półtora miliona indywidualnych rysunków został pieczołowicie namalowany z papieru i arkusza ekspozycyjnego na celulozę.
Aby dać pewien kontekst co do kosztów produkcji ścieżki dźwiękowej do jednego filmu Blutha, do nagrania ostatecznej partytury używano od 50 do 100 muzyków. Mogło to trwać nawet pięć dni, na które składały się dwie trzygodzinne sesje i kosztowało 10-20 tysięcy dolarów dziennie. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych było to cholernie dużo pieniędzy. Bluth nie chciał iść na skróty i do 1995 roku studio w Dublinie zostało zamknięte na dobre, a wraz z nim upadł irlandzki przemysł animacji. Powrót w USA, Disney właśnie rozpowszechniane Pixar debiut fabularny, Toy Story, kickstarting rewolucję w animacji.
Dzisiaj horyzont wygląda zupełnie inaczej w domu w Irlandii. Przemysł animacji jest w dobrym zdrowiu, z bogactwem nagradzanych studiów – Cartoon Saloon (Song of the Sea, The Secret of Kells), Brown Bag Films (The Octonauts i różne kawałki dla Nickelodeon) i Boulder Media (Niesamowity świat Gumballa i Danger Mouse) na czele – o szacunkowej wartości 100 milionów euro.
A co z Bluthem? Cóż, wrócił do Kalifornii i kontynuował robienie filmów z różnym stopniem sukcesu. W 1997 roku Anastazja okazała się hitem, ale trzy lata później nastąpiła katastrofa Titan AE, która skutecznie zamknęła Fox Animation Studios na dobre. Stamtąd Bluth dabbled w grach wideo do 2011.
Historycznie rzecz biorąc, dziedzictwo Don Bluth jest fascynujące jeden. Nikt tak naprawdę nie zrobił tego, co on zrobił wcześniej – oderwanie się od ogromnej, aczkolwiek zmęczonej firmy jak Disney, aby stworzyć zupełnie nowy tryb animacji, coś, co było mroczniejsze, na pewno bardziej surrealistyczne niż Disney, coś, co angażowało dorosłych tak samo jak młodszych widzów. W szerszym planie rzeczy, kariera Bluth był miecz obosieczny.
Tak bardzo, jak to był konieczny krok w zakresie podejmowania przemysłu animacji z jego strefy komfortu, to był również niezbędny krok ewolucyjny w historii Disneya, jak to zmusiło firmę do ponownego przemyślenia i restrukturyzacji się po 22-letniej zapaści. Odwracając bieg wydarzeń, Disney skutecznie zatopił Blutha w tym procesie. Niezależnie od tego, grając z gigantami animacji w ich własną grę – i pokonując ich, przynajmniej przez jakiś czas – nie ma wątpliwości, że Bluth zmienił medium na lepsze.
Published 20 Jan 2018