W zeszłym roku asystentka na zajęciach z pisania tekstów, które prowadzę na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej, przyszła do mnie z problemem. Oceniała zadania, w których nasi studenci byli proszeni o skomponowanie piosenki w wybranym przez siebie gatunku i uważała, że jedno ze zgłoszeń, od początkującego rapera, było mizoginiczne. Wysłuchałem tego demo, które zawierało liczne odniesienia do kobiet jako „suk” i „dziwek” oraz opisy ich aktów seksualnych. Postanowiłem umówić się na spotkanie ze studentem.
Podczas naszej rozmowy jeden na jeden, pamiętam jak student przekonywał, że jego teksty nie różniły się niczym od tych napisanych przez artystów, których aktualnie słuchał, artystów, którzy mieli męskich i żeńskich słuchaczy. Zaczął wymieniać nazwiska, w tym dziewiętnastoletniego artysty o nazwisku YBN Nahmir z Birmingham w Alabamie. W jednej z piosenek YBN Nahmir, „Bounce Out with That”, raper śpiewa: „Fuck a bitch and then I put it in a bitch throat / Never give a bitch yo’ phone, that’s a no-no”. YBN Nahmir nie brakuje podobnych tekstów i nie brakuje też fanów – prawie cztery miliony miesięcznych słuchaczy na Spotify i setki milionów wyświetleń na YouTube. „Bounce Out with That” miało nawet miejsce numer jeden na liście Billboard Bubbling Under Hot 100 Singles chart.
Student miał rację: jego twórczość była zgodna z artystami, których słuchał, artystami, którzy mieli udane kariery. Mimo to, jako mentor w środowisku uniwersyteckim, wiedziałem, jaka będzie moja reakcja jako pedagoga – student będzie musiał ponownie przesłać nowy utwór. Ale jako autorka tekstów i artystka nagrywająca, nie wspominając o fance muzyki, sprawa wydawała się bardziej skomplikowana. Z jednej strony uważam, że artyści mogą swobodnie odkrywać i wyrażać to, co chcą. Ale czy profesjonalni autorzy piosenek – w szczególności mężczyźni – mają obowiązek tworzyć prace, które nie tylko dobrze brzmią, ale są również moralnie dobre?
Kwestia seksizmu w tekstach piosenek jest jedną z tych, która wielokrotnie pojawiała się na moich zajęciach z pisania tekstów. W innym niedawnym scenariuszu, który mogę sobie przypomnieć, student przedstawił prezentację na temat piosenki, która rozkręca imprezy, kluby nocne i wesela od 1980 roku, a którą cieszyłem się niezliczoną ilość razy: „You Shook Me All Night Long” AC/DC. Początkowe wersy brzmią tak: „Była szybką maszyną, utrzymywała swój silnik w czystości / Była najlepszą cholerną kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem”. Wniosek studenta? Kolejny przykład autora piosenki uprzedmiotawiającego kobiece ciała. Postanowiłem zapytać kilka koleżanek, czy również uważają takie teksty za obraźliwe. Jedna z nich powiedziała, że tak naprawdę nie przeszkadzają jej one; inna zasugerowała, że fakt, iż od dawna są one celebrowane, świadczy o tym, jak męskocentryczny zawsze był przemysł muzyczny. „Nie jestem jednak zwolenniczką cenzury” – dodała.
Podobnie jak moja przyjaciółka, uważam, że cenzura jest trudną, jeśli nie niebezpieczną drogą, którą można podążać – to, co obraża jednego słuchacza, może nie obrażać innego. Uzyskanie pełnego konsensusu co do tego, czy tekst piosenki jest seksistowski jest trudne, ale nawet jeśli konsensus zostałby osiągnięty, co zrobilibyśmy dalej?
W kolekcji Under My Thumb: Songs That Hate Women and the Women Who Love Them, pisarka Fiona Sturgess omawia swoją sprzeczną sympatię do AC/DC. „Ich piosenki są zaludnione przez striptizerki, prostytutki i młodych mężczyzn z najwyraźniej nie dającymi się zlikwidować erekcjami. Naprawdę są przerażające” – pisze, po czym dodaje: „Człowieku, kocham AC/DC”. Jej miłość, jak mówi, wynika częściowo z nostalgii – słucha zespołu od dwunastego roku życia – ale, jak dodaje, ma to więcej wspólnego ze sposobem, w jaki ich muzyka ją rozpala: „To fakt, że ich piosenki są pełne precyzji i mocy, tak chwytliwe jak najlepsza muzyka pop”.
Sturgess wyraźnie ma mieszane uczucia co do bycia fanką AC/DC, jednak nie jest w stanie, a może nie chce, porzucić swojego przywiązania do grupy, którą opisuje jako „beznadziejnie niewyszukaną”. Posuwa się nawet do szukania pozytywów w twórczości zespołu, w pewnym momencie sugerując, że kobiety w tych piosenkach mogą mieć więcej siły, niż niektórym mogłoby się wydawać. Tak jak w „You Shook Me All Night Long”, gdzie kobieta „bierze więcej niż jej udział”, a męski bohater „walczy o powietrze”. Odnosi się również do życia osobistego członków zespołu, które nie jest typowe dla gwiazd rocka – zainteresowanie głównego wokalisty Briana Johnsona musicalami na West Endzie, a gitarzysty Angusa Younga – co w jej oczach sprawia, że te lubieżne opowieści są czystą fantazją, a zatem są nieszkodliwe.
Zeszłego lata, podczas jazdy na festiwal muzyczny w głębi Kolumbii Brytyjskiej, mój przyjaciel jechał z przodu i grał jako DJ. Jedną z jego propozycji był album „Forced Witness” australijskiej singer-songwriterki Alex Cameron i początkowo podobały mi się wszystkie chwytliwe melodie i styl produkcji z lat 80-tych. Ale uderzyło mnie też to, jak często słyszałam słowo „cipka”. Kiedy jechaliśmy, zastanawiałam się: „Czego ja tu właściwie słucham?”. Później z głośników popłynęło „pedał”, co sprawiło, że zacząłem się zastanawiać, czy artystka nie jest jednocześnie mizoginistką i homofobką.
Drugie przesłuchanie ujawniło jednak coś innego. Mój przyjaciel wspomniał, że styl śpiewania piosenkarza i głęboki, barytonowy wokal wskazywały na to, że Cameron może grać postać, stosując niemal karykaturalne ujęcie brawury. Dalsze badania potwierdziły, że te przeczucia były słuszne: Cameron, który kiedyś na okładkę albumu założył maskę starego człowieka, rzeczywiście grał postać. Jak to ujął jeden z dziennikarzy Pitchfork: „Na Forced Witness jest dziesięć piosenek, a każda z nich jest śpiewana przez kompletnego dupka”. W „Marlon Brando” jeden z takich dupków próbuje omotać kobietę swoją swawolą:
Girl, I guess I just want you to be with me.
I want you to say that my hair looks nice
And my face has a Beckham-like quality.
And I know that I blew it and I know it ain’t right
To be calling men faggots and to be starting bights
But I can’t stop, I’m a dam overflowing, I’m a river run wild.
Cameron nie jest pierwszym autorem piosenek, który zatrudnia alter ego macho w imię komentarza społecznego. Eminem przemawiał jako Slim Shady, aby wykrzykiwać homofobiczne i mizoginiczne obelgi, ale próba parodii nie została przyjęta przez wszystkich. (Własna matka Eminema z pewnością nie postrzegała tego w ten sposób, kiedy pozwała swojego syna o zniesławienie na podstawie tego, jak przedstawiał ją w wywiadach). Można by argumentować, że posiadanie alter ego jest po prostu wygodnym sposobem na powiedzenie dowolnej, nienawistnej rzeczy, bez zastanawiania się, czy dotknie to tych, których ta obelga dotyczy. W recenzji utworu Forced Witness, Tim Forster pisze: „Nawet jeśli wymówką jest to, że jest 'w swojej postaci’, Cameron prawdopodobnie mógłby pominąć przywoływanie pewnego antygejowskiego słowa na „f” (to nie wygląda dobrze na heteroseksualnych artystów, nawet jeśli służy krytyce).”
Autor piosenek może czuć, że jest bezpieczny za tarczą postaci, ale faktem jest, że słowa mają moc. Hannah Georgas, autorka tekstów z Toronto, z pewnością o tym wie. Opowiedziała mi o chwili, w której w końcu wsłuchała się w słowa jednej ze swoich ulubionych piosenek – „Hypnotize” Notoriousa B.I.G. – kiedy była na spacerze. „Dosłownie zatrzymałam się w miejscu” – powiedziała. Teksty, o których mowa: „Your daughter’s tied up in a Brooklyn basement / Face it, not guilty, that’s how I stay filthy / Richer than Richie.”
What concerns Georgas is the effect misogyny in song lyrics could be having on younger listeners. Ona cytuje kanadyjskiego artysty The Weeknd jako przykład piosenkarza w całym radiu, którego teksty mogą być ustawienie negatywny przykład. Odnosi się do piosenki „The Hills”, która brzmi następująco: „I’mma let you know and keep it simple / Tryna keep it up don’t seem so simple / I just fucked two bitches 'fore I saw you / And you gon’ have to do it at my tempo”. „Wiem, że tony ludzi kochają jego muzykę” – mówi Georgas. „Po prostu uważam, że wysyła złą wiadomość.”
Zaniepokojenie o młode uszy nie jest nowe. W 1985 roku Tipper Gore i grupa kobiet znanych jako „Washington Wives” założyły Parents Music Resource Center (PMRC), aby zająć się obawami związanymi z narażeniem dzieci na tematy narkotyków, przemocy i seksu w muzyce. Artyści, w tym Frank Zappa, Dee Snider z Twisted Sister, a nawet piosenkarz folkowy John Denver, odpierają zarzuty podczas przesłuchań senackiej komisji, argumentując, że cenzura tylko podsyca ciekawość i przyniesie odwrotny skutek od zamierzonego przez PMRC. Ponadto, wskazali, teksty piosenek mogą być łatwo błędnie interpretowane, a zatem demonizowane niesprawiedliwie. W końcu Recording Industry Association of America zdecydowała się umieścić na albumach etykiety ostrzegające o wyraźnej treści według uznania wytwórni.
Jednym z pierwszych zespołów, które otrzymały jeden z tych czarno-białych znaczków był 2 Live Crew z Florydy. Ich album z 1989 roku, As Nasty as They Wanna Be, z przebojowym „Me So Horny”, został nawet uznany za obsceniczny przez amerykański sąd w 1990 roku. Jednak amerykański historyk i krytyk Henry Louis Gates Jr. bronił tekstów 2 Live Crew jako podtrzymujących pewne literackie tradycje czarnej kultury, w tym tradycję zwaną „grą w dziesiątkę”, w której dwie osoby wymieniają się obelgami, używając przesady i hiperboli. Muzykę 2 Live Crew określił jako „karnawałową”, a twórczość grupy nazwał parodią.
Shad, kanadyjski artysta hip-hopowy i gospodarz serialu Hip Hop Evolution na Netflixie, również poruszył temat humoru w tekstach. Istnieje tradycja raunchiness w hip hopie, która musi być brana pod uwagę, powiedział mi. „Często zdarza się, że ludzie spoza kultury patrzą na teksty z perspektywy swojej kultury i niekoniecznie rozumieją, jak słyszą je kobiety w tej kulturze” – mówi. Shad przekonuje, że słuchacze muszą również brać pod uwagę to, skąd pochodzą teksty – w przypadku 2 Live Crew, z Florydy. Fakt, że artyści są z Południa, i to, że są blisko Karaibów, prawdopodobnie wpływają na treść tekstów w inny sposób niż w przypadku raperów z Nowego Jorku. To może również tłumaczyć okładkę As Nasty as They Wanna Be, na której widniały cztery kobiety na plaży w bikini ze stringami, obejmujące zespół.
Ale nie wszystkie kobiety dały 2 Live Crew przepustkę. W swoim eseju z 1997 roku „Beyond Racism and Misogyny”, prawniczka i działaczka na rzecz praw obywatelskich Kimberlé Crenshaw uznała wykorzystanie tradycji kultury Czarnych, takich jak słowne przechwałki, ale nadal postrzegała teksty piosenek jako mizoginiczne. Poprosiła czytelników o zastanowienie się nad niesprawiedliwością zmuszania kobiet do ciągłego znoszenia mizoginii w tekstach piosenek, nawet jeśli intencją jest humor, hiperbola lub próba komentarza społecznego. „Chociaż może być prawdą, że czarna społeczność jest bardziej zaznajomiona z formami kulturowymi, które ewoluowały w rap,” napisała, „ta znajomość nie powinna kończyć dyskusji o tym, czy mizoginia w rapie jest do zaakceptowania.”
Seks był w łóżku z tekstami piosenek przez dziesięciolecia, jeśli nie stulecia. W końcu muzyka działa jako naczynie dla ludzkiej ekspresji, a seks jest jej nieodłączną częścią. W latach 20. muzyka bluesowa pełna innuendo, znana jako „brudny blues”, przyniosła światu piosenki takie jak „Shave 'Em Dry” Lucille Bogan i „Big Ten Inch” Bull Moose’a Jacksona, które później zostały wykonane przez Aerosmith. Ale to, czy słuchacze są przyciągani do muzyki ze względu na jej seksualne treści czy inne elementy, jest trudne do ustalenia – ludzi może przyciągać także beat, produkcja czy ogólne brzmienie. „Big Ten Inch”, na przykład, pokazuje ostre umiejętności saksofonowe Jacksona, i podejrzewam, że dużą częścią uroku „You Shook Me All Night Long” są gitarowe riffy, które spajają całość.
Niezależnie od tego, piosenki o seksie nigdzie się nie wybierają. Jedną z najbardziej zauważalnych zmian w ostatnich latach jest to, że naładowane teksty nie są już domeną mężczyzn. Ruch riot grrrl z lat 90-tych, z udziałem zespołów takich jak Bikini Kill i Sleater-Kinney, narodził się w stanie Waszyngton w czasie, gdy kobiety czuły, że muszą mieć swój głos słyszalny w morzu męskocentrycznych grup muzycznych. Niedawno wschodząca gwiazda popu Héloïse Letissier z zespołu Christine and the Queens w rozmowie z Guardianem opowiedziała o swojej piosence „Damn (What Must a Woman Do)”, opisując ją jako „piosenkę skierowaną do czystej porywczości”. Dodaje, że na jej albumie „tak wiele piosenek jest o byciu tak napalonym jak mężczyzna”. W piosence „Damn,” refren brzmi następująco:
Damn, what must a woman do?
Para follarse, para follarse
Do I have to pay?
’Cause I sure can pay, can pay
Do I have to wait?
I don’t wanna wait, no way.
Para follarse tłumaczy się z hiszpańskiego na angielski jako: „to fuck”. Jednocześnie marka seksualności Letissier sugeruje również płynność płci. W piosence „iT” z wydanej w 2014 roku płyty Chaleur Humaine, w refrenie śpiewa: „I’ve got it, I’m a man now”. Później grupa wokalna śpiewa: „She’s a man now / And there’s nothing we can do to make her change her mind / She’s a man now”, podczas gdy reszta świata świętuje jej wybór. Tak, są tu treści seksualne, ale żadna z nich nie wydaje się być niczyim kosztem.
Ale nadal nie jestem pewien, co zrobić z AC/DC i „You Shook Me All Night Long”. Część mnie wciąż lubi te uzależniające, chrupiące gitarowe riffy – nie wspominając o tym, że słyszę ostatnio wiele innych piosenek, przy których porównanie AC/DC kobiecych kształtów do hot roda wydaje się nieco niewinne. Być może czegoś można się nauczyć, czytając ponownie esej Fiony Sturgess o zespole. Opisuje ona w nim, jak rozkwitała miłość jej dziesięcioletniej córki do AC/DC, wiedząc, że to ona była odpowiedzialna za to, że tak się stało. Następnie, w pewnym momencie, opisuje jak jedna z koleżanek jej córki paraduje przed lustrem i pyta, czy nie jest za gruba. Jednak zamiast wyłączyć AC/DC, Sturgess zdecydowała się porozmawiać z córką i zaproponować jej alternatywną narrację, taką, która mówi o poczuciu własnej wartości i wychodzeniu poza kobiece stereotypy prezentowane w mediach. Sturgess zakończyła swój esej z optymizmem, nadzieją, że jej córka może nadal cieszyć się AC/DC, ale robić to z wyczulonymi uszami. Naprawdę podoba mi się dźwięk tego.
Like What You’re Reading?
Poparte na faktach dziennikarstwo to nasza pasja i Twoje prawo.
Prosimy czytelników takich jak Ty o wsparcie dla The Walrus, abyśmy mogli nadal przewodzić kanadyjskiej dyskusji.
Dzięki COVID-19, teraz bardziej niż kiedykolwiek dziennikarstwo The Walrus, sprawdzanie faktów i wydarzenia online odgrywają krytyczną rolę w informowaniu i łączeniu ludzi. Od zdrowia publicznego, przez edukację, po gospodarkę, ta pandemia stanowi okazję do zmiany na lepsze.
Prezentujemy kanadyjskie głosy i doświadczenie w historiach, które wykraczają poza nasze wybrzeża, i mocno wierzymy, że to raportowanie może zmienić świat wokół nas. The Walrus opisuje to wszystko w sposób oryginalny, dogłębny i przemyślany, przedstawiając różne punkty widzenia w istotnych rozmowach, jednocześnie ustanawiając najwyższą poprzeczkę dla sprawdzania faktów i rygoru.
Żadna z tych rzeczy nie byłaby możliwa bez Ciebie.
Jako organizacja non-profit, ciężko pracujemy, aby utrzymać nasze koszty na niskim poziomie, a nasz zespół był szczupły, ale jest to model, który wymaga indywidualnego wsparcia, aby uczciwie płacić naszym współpracownikom i utrzymać siłę naszych niezależnych relacji.
Darowizny w wysokości $20 lub więcej otrzymają charytatywne pokwitowanie podatkowe.
Każda wpłata robi różnicę.
Wspieraj Morsa już dziś. Dziękujemy.
.