Nasz syn urodził się w 24 tygodniu i jeden dzień. To było łamiące serce, gdy zobaczyłem jego rozmiar, dla mnie i jego mamy, Keeley, ważył 666 gramów, moją pierwszą myślą było „nie ma mowy, żeby przeżył”.
Były to emocje, jakich nigdy wcześniej nie czułem. Mieszkaliśmy w szpitalu przez około dwa i pół miesiąca, aż do momentu, kiedy nie było już zagrożenia, nasze życie po prostu się zatrzymało. Nic się nie liczyło oprócz naszego syna.
Po pierwszym tygodniu zaczął bardzo chorować, a jego brzuszek dość mocno spuchł. Pomyślano, że ma infekcję w brzuszku, więc podano mu antybiotyki. Nic się nie zmieniło, tylko się pogorszyło. Pewnego ranka zadzwoniono do nas, abyśmy natychmiast spotkali się z chirurgiem. Wyjaśnił nam problem i powiedział, że Dalton musi natychmiast poddać się operacji, aby mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie. Powiedziano nam, że jedno na pięć dzieci przeżywa operację, ale jeśli jej nie przejdzie, to i tak umrze.
Zdiagnozowano u niego martwicze zapalenie jelit. Pozostawiono mu stomię, z którą musieliśmy się uporać. Daltonowi zrobiono skany, a potem złe wieści zaczęły się od nowa, kiedy już myśleliśmy, że najgorsze mamy za sobą. Skan wykazał, że ma dziurę w sercu, krwawienie w mózgu i przewlekłą chorobę płuc. A to był dopiero początek.
Nasze życie od tego momentu wywróciło się do góry nogami. Kiedy już myśleliśmy, że wszystko zaczęło się zmieniać, a jego stan zaczął się poprawiać, coś innego poszło nie tak. Miał infekcję za infekcją od linii dożylnych. Na szczęście krwawienie w mózgu nie pogarszało się, okazało się, że było to naczynie krwionośne, które samo się oczyściło.
Przynajmniej Dalton poczynił duże postępy, kiedy odłączył się od respiratora. Przeszedł od razu na ciągłe dodatnie ciśnienie w drogach oddechowych (CPAP), potem od razu na wysoki przepływ, a w końcu na niski przepływ.
Potem Dalton miał zbadane oczy i to też nie były dobre wieści. Miał retinopatię wcześniaczą stadium 3 i potrzebna była operacja, aby uratować jego wzrok, zanim będzie gorzej. Na szczęście operacja się udała i coś poszło dobrze.
Lecz lekarze odkryli również, że nadnercza Daltona nie pracują i musiał on zacząć podawać lek hydrokortyzon, ponieważ nie produkował wystarczającej ilości kortyzolu w swoim organizmie. Jego brzuszek znów zaczął puchnąć. Jego jądra i penis zniknęły – kolejna infekcja. Kiedy to zostało rozwiązane, a opuchlizna zeszła, powiedziano nam, że ma dwie przepukliny i musi być ponownie operowany. Dalton został zabrany na salę operacyjną, gdzie w tym samym czasie odwrócono mu stomię i usunięto przepukliny. Po operacji wyłonienia stomii, która zakończyła się sukcesem, jedna z operacji przepukliny nie powiodła się, więc tydzień później Dalton musiał mieć kolejną. Na szczęście zakończyła się ona sukcesem.
W końcu wszystko zaczęło wyglądać dobrze. Daltonowi polepszało się i przybrał na wadze, ponieważ mógł teraz pić mleko. Potem wielka niespodzianka – dzień, w którym poszliśmy go zobaczyć i odłączył się od tlenu.
Urodził się w lutym i w sierpniu w końcu zaczęliśmy przygotowywać się na jego powrót do domu, w tym dowiedzieliśmy się o wszystkich jego lekach, które będziemy musieli mu podawać.
We wrześniu przywieźliśmy nasz mały cud do domu i wszystko stawało się lepsze, dzień po dniu. Napisanie wszystkiego, przez co przeszliśmy, emocji i uczuć, wzlotów i upadków oraz złamanego serca zajęłoby wiele stron, ale rodzice, którzy przez to przeszli, zrozumieją. Nie ważne jak twardy myślisz, że jesteś, to może cię prawie złamać.
Nasza rada dla rodziców z wcześniakami jest taka: nigdy się nie poddawaj. Te maluchy są o wiele silniejsze niż wam się wydaje. Nasz syn Dalton jest teraz tak normalny jak każde inne dziecko. Jest naszym bohaterem.
Jeśli dotknął Cię któryś z problemów wymienionych w tym poście i chciałbyś uzyskać wsparcie, możesz przejrzeć nasze strony wsparcia online.
Jeśli chciałbyś podzielić się swoją historią z Bliss, prosimy o e-mail [email protected]
.