Mary, Królowa Szkotów fascynowała ludzi przez ponad pięćset lat. W czasach, gdy sama żyła, jej urok osobisty urzekał niemal każdego, kogo spotkała. Bardzo niewielu ludzi mogło się jej oprzeć – jej teściowa, Katarzyna de’ Medici; John Knox – jej arcywróg; i Sir Amyas Paulet, jej ostatni więzień, należeli do nielicznych, którzy nie czuli jej osobistego magnetyzmu.
Oczywiście, osobisty magnetyzm i niedefiniowalna cecha charyzmy, która, choć rzadko spotykana, raz spotkana, nigdy nie zostaje zapomniana, nie są wystarczające, by zrekompensować niedociągnięcia w innych dziedzinach. Być może sam urok Mary sprawił, że uwierzyła, iż potrafi wybrnąć z każdej sytuacji i zaniedbała bardziej przyziemne aspekty polityki – zrozumienie ambicji rywala i postawienie się w jego sytuacji.
Przez całe jej życie komentarze na temat wyglądu i charakteru Marii były liczne, więc choć uroku nie da się uchwycić na kartce papieru ani na portrecie, możemy sobie wyobrazić, jaki wpływ „piękna diablica ze Szkocji” miała na tych, którzy ją otaczali.
Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z połowy grudnia 1542 roku, niedługo po jej narodzinach. Była wcześniakiem i opisano ją jako „słabe dziecko, niepodobne do życia”. W krótkim czasie zaczęła się rozwijać, a w marcu 1543 r. wysłannik Henryka, sir Ralph Sadler, mógł powiedzieć, że była „sprawiedliwym i dobrym dzieckiem, jak każde, które kiedykolwiek widziałem w jej wieku”.
Podczas negocjacji traktatu z Haddington, jeden z francuskich wysłanników, de Beaugré, napisał, że „nie można było oczekiwać więcej od księżniczki na tej ziemi”. Oczywiście nie zamierzał on krytykować dziecka, które pewnego dnia może zostać jego królową, ale inne reakcje były podobne.
Do czasu przybycia Marii do Francji, latem 1548 roku, była już dobrze rozwinięta jak na swój wiek. Jej babka, Antoinette de Bourbon, księżna Guise, opisała ją jako „rzeczywiście bardzo ładną” i prawdopodobnie będzie piękną kobietą, ze szczególnie gładką cerą. Jej ukochana babka opisała jej oczy jako głęboko osadzone, pod wysokim czołem. Miały jasnobrązowy kolor, a jej włosy były bardzo jasne, choć później pociemniały do czerwono-złotych. Fizyczna atrakcyjność Marii polegała przede wszystkim na jej gracji i lekkości ruchów.
Jak już dorosła, Maria była wyjątkowo wysoka – prawie 180 cm, ale pozostała lekka i pełna gracji, a przed długimi latami więzienia była szczupła i wysportowana – jeździła konno, uprawiała jastrzębnictwo, grała w tenisa i tańczyła. Jej ręce (podobnie jak jej kuzynki Elżbiety) były uważane za szczególnie delikatne – długie, białe i zgrabne.
Obrazy, które widzimy dziś u Marii, nie dają wyobrażenia o wybitnym pięknie fizycznym – choć oczywiście gusta się zmieniają, więc być może była jedną z tych osób, których piękno wymaga animacji, aby zaiskrzyło.
Jeden z najwcześniejszych jej obrazów jest autorstwa Cloueta, nadwornego malarza Henryka II. Naszkicował ją w wieku około dziewięciu lat. Obraz znajduje się obecnie w nieznanej kolekcji prywatnej.
Znamalował ją ponownie, około cztery lata później, a obraz znajduje się obecnie w Bibliothéque Nationale.
Clouet był również malarzem tego znanego portretu Marii jako młodej kobiety, który, biorąc pod uwagę działanie jej rąk, może być portretem zaręczynowym, pochodzącym z okresu tuż przed jej małżeństwem z Delfinem Franciszkiem.
Małżeństwo trwało mniej niż dwa lata, a Maria pogrążyła się w białej żałobie, która była de rigeur dla francuskich królowych. Cała ta aranżacja z welonem nie jest zbyt pochlebna, ale obowiązkiem Marii było ścisłe przestrzeganie etykiety.
Znane są tylko dwa prawdopodobne portrety Marii podczas jej osobistego panowania w Szkocji – na obu jest wciąż ubrana w czarno-białą żałobę po Franciszku, co sugeruje, że zostały namalowane przed jej ślubem z Darnleyem. Strój pierwszej z nich jest strojem z bardzo wczesnych lat sześćdziesiątych XV wieku, przypomina nawet ubiór z nieco wcześniejszych lat, co pozwala przypuszczać, że poprzedza jej wdowieństwo i że nosiła czerń i biel z powodów innych niż żałoba.
Drugi przedstawia strój z połowy do końca lat 60-tych XV wieku, i zawiera węzeł z pereł w portrecie zaręczynowym powyżej.
Choć istnieją liczne portrety pochodzące z czasów jej niewoli, jest mało prawdopodobne, by wszystkie zostały namalowane z życia – Elżbieta z pewnością nie wyraziłaby zgody na namalowanie Marii. Shrewsbury mogło zezwolić na wykonanie szkicu lub przymknąć oko na to, że taki szkic został wykonany i przemycony. Z tej jednej podobizny miały powstać pozostałe. Wszystkie są wariacjami na temat – królowa w żałobie, z atrybutami jej religii.
Sumują się one w pośmiertnym obrazie królowej, zamówionym przez Elizabeth Curle, jedną z dam, które towarzyszyły jej podczas niewoli.
Although Mary’s health was robust in the sense that she was active and energic, i że kiedy była do tego wzywana, mogła wykazać się wielkimi rezerwami odwagi fizycznej i wytrzymałości, często chorowała – obfite wymioty, bóle w boku, osłabienie kończyn, a nawet stan niemal katatoniczny podczas pobytu w Jedburghu.
Te objawy doprowadziły do teorii, że cierpiała na porfirię, stan, który ma zarówno fizyczne jak i psychiczne objawy, z których niektóre wydają się być odzwierciedlone w jej wzorcach choroby. Kiedy nie była już w stanie wykonywać ćwiczeń, których potrzebowała, przybierała na wadze, a pod koniec życia była tak kulawa z powodu bólów w kończynach, że z trudem przychodziło jej chodzenie.