By Ken Sharp
Keith Moon z The Who jest rutynowo uznawany za jednego z najbardziej wybuchowych i kreatywnych perkusistów w muzyce. Jego wyczyny poza zestawem perkusyjnym są również legendarne, niezależnie od tego, czy chodzi o przekupienie obsługi sceny, aby dodała więcej dynamitu do niespodziewanej eksplozji jego zestawu perkusyjnego pod koniec występu The Who w The Smothers Brothers Show w 1967 roku, czy też o zdobycie tytułu magistra w dziedzinie demolowania pokoi hotelowych i niszczenia zestawów perkusyjnych, legenda Moona trwa. Ale podziwianie „Moon The Loon” z bezpiecznej odległości, siedząc na swoim miejscu podczas koncertu The Who to jedno, życie z nim 24 godziny na dobę było wyjątkowym wyzwaniem. Annette Walter-Lax była dziewczyną Keitha Moona przez ostatnie cztery lata jego życia, spędzając z nim szalone chwile w Los Angeles i Londynie, i była z nim tej nocy, kiedy tragicznie zmarł z powodu przypadkowego przedawkowania. Jej książka, The Last Four Years: A Rock Noir Romance, w rozmowie ze Spencerem Brownem, jest intymnym i pouczającym spojrzeniem na człowieka kryjącego się za mitem i przedstawia wnikliwy i czasami ponury portret jednej z najbardziej niezwykle utalentowanych i barwnych osobowości muzyki.
GOLDMINE: Byłaś dziewczyną Keitha Moona przez ostatnie cztery lata jego życia, stąd tytuł Twojej książki The Last Four Years. Jakie były najlepsze i najgorsze rzeczy w posiadaniu Keitha Moona jako swojego chłopaka?
ANNETTE WALTER-LAX: Najlepszą rzeczą w posiadaniu Keitha jako chłopaka było to, że zabrał mnie na doświadczenie w moim życiu, o którym nigdy, nawet za milion lat, nie myślałam, że mi się przytrafi. Był zabawny, dowcipny i był typem chłopaka, z którym sama mogłabym być w tym wieku. Więc, on naprawdę przydarzył mi się w odpowiednim czasie dla mnie, ponieważ przyjechałam do Londynu szukając przygody i dostałam ją; chłopcze, dostałam ją!
So, tak, najgorszą rzeczą w byciu jego dziewczyną była, jak przypuszczam, ciemna strona, którą miał. I gdybym wiedziała wtedy to, co wiemy teraz o chorobach psychicznych, diagnozach i innych rzeczach, prawdopodobnie miałabym inne podejście do całej sprawy. Ale myślałem, że to wszystko przez narkotyki i alkohol oraz fakt, że był gwiazdą rocka i że wyzdrowieje i w ogóle. A cztery lata minęły bardzo szybko.
GM: Czy istniało coś takiego jak typowy dzień z życia Keitha Moona?
AWL: Nie, (śmiech) nie typowy dzień. To znaczy, czytałeś książkę, więc wiesz, że nasze wakacje były urocze, mógł się naprawdę zrelaksować podczas tych wakacji, gdzie chodził pływać, nurkować, relaksować się; nie był pijany, to znaczy, co zadziwiające, mógł przestać pić podczas tych okresów, wakacji, i to było, kiedy wrócił do pracy, The Who, rocka, jego statusu gwiazdy rocka, to wydawało się być dla niego problemem.
Typowy dzień poza wakacjami z Keithem byłby po prostu nieprzewidywalny. Mógłby się obudzić, zjeść śniadanie, poszukać alkoholu, narkotyków i po prostu zacząć iść na jeden ze swoich zakrętów, wiesz… nie, nie mogę powiedzieć, że był taki typowy dzień, zmieniał się z dnia na dzień, mógł być zabawny, mógł być zabawny w towarzystwie jednego dnia, a następnego dnia mógł być kimś zupełnie innym.
GM: Czy myślisz, że czuł presję, by zawsze być „na czasie”?
AWL: Myślę, że to była część tego. Tak, myślę, że tak. Myślę, że jest to ogromny stres związany z byciem muzykiem, gwiazdą rocka, nie każdy może sobie z tym poradzić. To ogromna presja i musisz być bardzo… zdolny do wyłączenia pewnych rzeczy i wciąż utrzymywać ten status. To było dla niego bardzo, bardzo trudne. Czuł tę potrzebę, aby zawsze zobowiązywać się do uszczęśliwiania ludzi, próbować i być zabawnym, zawsze być tam, nigdy nie zawieść publiczności, więc była ogromna presja, tak.
GM: Jaki był Keith jak, poza wakacjami, kiedy nie był „na”?
AWL: Był bardzo cichy, zwykle po prostu zostawał w łóżku, oglądał telewizję, czytał książki. Uwielbiał książki sci-fi. Oglądaliśmy wszystkie stare programy telewizyjne jeszcze w Los Angeles, wiesz, dużo czarno-białych filmów i seriali. Nie chciał odbierać telefonów i nie chciał otwierać drzwi. Tylko gotował obiady, a był w tym całkiem dobry. Zrobił mi kilka pięknych pieczeni. Gotował i jedliśmy je, jedliśmy w łóżku. Tak jakbyśmy mieszkali w łóżku w jego dobre dni, trzeźwe dni. I tak, on był po prostu normalny. To znaczy, mieliśmy sporo kotów, a on kochał te koty, więc miał je również w łóżku z nami. I tak, to były te momenty, w których dążyłem do tego, żeby zawsze taki był. Właściwie to myślałam, że tak się stanie. Więc on nie był zbyt towarzyski. Kiedy miał dwa lub trzy dni trzeźwości, nie wychodził z domu. Po prostu zostawał w sypialni. Mieliśmy mały aneks kuchenny w sypialni, więc po prostu zostawaliśmy tam, ukrywając się…
GM: Poza muzyką, jak myślisz, jakie były jego główne pasje w życiu?
AWL: Cóż, zajmował się aktorstwem. To była część tego, że od początku chciał pojechać do Los Angeles i chciał kontynuować karierę aktorską. I bardzo się starał, żeby się w to zaangażować, związać się z ludźmi, producentami, reżyserami i tak dalej, no i oczywiście będąc Keithem Moonem. Poznał też właściwych ludzi. To znaczy, miał wszystkie możliwości, naprawdę. Jego problemem było oczywiście utrzymanie się w trzeźwości. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze, bo pojawiał się pijany na przesłuchaniach u niektórych – na przykład u Sama Peckinpaha. Cóż, to było niefortunne, że miał ten problem. Ale jego pasją było zostać aktorem.
GM: Keith był ulubieńcem fanów i wydawał się rozkoszować swoją tożsamością jako gwiazda rocka. Jak wyglądały interakcje Keitha podczas spotkań z fanami?
AWL: Cóż, to znaczy, był bardzo uprzejmy. Był anglojęzyczną, uprzejmą osobą; wiesz, był miły dla swoich fanów. Trudno powiedzieć, jaki był w rzeczywistości, ponieważ mieliśmy wiele dzikich imprez w Los Angeles i była to swego rodzaju mieszanka fanów i groupies, oczywiście, i innych gwiazd w Hollywood. Jeśli ktoś mu powiedział, że lubi The Who, że lubi jego i że jest fanem The Who, był po prostu zaszczycony. To znaczy, był po prostu podekscytowany i szczęśliwy z tego powodu. Był dumny z tego wszystkiego.
GM: W swojej książce stwierdzasz, że było tak wielu Keithów. Jaki był Keith, którego najczęściej widywałeś?
AWL: Keith, który udawał, który za bardzo się starał, który czasami był zdezorientowany, nie wiedział jak się zaprezentować, jak się pokazać. Niepewny siebie, myślę, że był bardzo niepewny siebie, próbując udawać, przebierając się i stając się innymi osobowościami i innymi rzeczami, a to, co działo się w jego wnętrzu, było tak wielkie.
GM: Keith jest uważany za jednego z najbardziej utalentowanych rockowych perkusistów wszech czasów, myślisz, że wiedział, jak dobry jest?
AWL: Cóż, wiedział, że jest w rankingach i ocenach najlepszym perkusistą, ale rzecz w tym, że to było dla niego tak łatwe, to był dla niego taki naturalny talent do robienia tego. Więc dla niego było to prawdopodobnie w pewnym sensie dziwne, ponieważ było to dla niego tak naturalne. To jest jak pytanie, które dostał w pewnym momencie, myślę, że ktoś go zapytał, „Jaki masz styl gry na perkusji?”. Odpowiedział, „Cóż, mam styl bębnienia Keitha Moona” (śmiech), i to jest całkiem sporo sposobu, w jaki myślał o swojej perkusji. Ale chodzi mi o to, że miał nieskazitelne wyczucie czasu i miał ucho do naśladowania i myślę, że on i Pete (Townshend) byli tak zsynchronizowani. Musiał wiedzieć, że jest dobry, oczywiście. Tak jak mówiłem, przychodziło mu to z taką łatwością.
GM: W twoim obecnym zawodzie psychoterapeuty, z twoim zapleczem patrząc na niego tak obiektywnie jak tylko możesz, czy myślisz, że Keith był dwubiegunowy?
AWL: Myślę, że miał problem z pogranicza, a to obejmuje dwubiegunowość, tak, i myślę, że miał też wielorakie zaburzenia osobowości. To prawdopodobnie dlatego, że tak naprawdę nie odnalazł siebie, nie wyszedł, aby dowiedzieć się dokładnie kim jest i jak najlepiej się zaprezentować i przedstawić. Był poszukiwaczem, był poszukiwaczem samego siebie. Więc, prawdopodobnie miał trochę dwubiegunówki, tak, byłoby głupio tego nie powiedzieć.
GM: Czy myślisz, że odniesienie sukcesu w tak młodym wieku zahamowało jego rozwój emocjonalny?
AWL: Cóż, z powodu tego jaki był, być może. To wszystko stało się dla niego bardzo szybko, a także zakochał się w swojej żonie (Kim), kiedy był bardzo młody. Myślę, że oboje mieli 16 lub 17 lat, a założyli rodzinę i pobrali się tak szybko. Myślę, że wszystko działo się zbyt szybko, a on nie dojrzał do tego krok po kroku. Poszedł z tym i wyskoczył przed siebie i wszystko stało się zbyt szybko. Ale czy to w jakiś sposób powstrzymało go przed rozwojem, nie wiem… mentalnie, ciężko powiedzieć, bo on wciąż jest trochę zagadką. (śmiech) Nie spotkałem nikogo takiego jak on ani wcześniej, ani później. Bóg jeden wie, co się w nim działo. Niektórzy ludzie radzą sobie z byciem gwiazdą, większość ludzi to potrafi, on tego nie potrafił, i czy nie był wystarczająco dojrzały, czy to były jego problemy, to prawdopodobnie kombinacja tego wszystkiego. To może być środowisko, to może być również czynnik biologiczny, więc wszystkie rodzaje rzeczy, które mają znaczenie, które wchodzą w grę, nie wiesz inaczej, dlaczego.
GM: W domach w Kalifornii, jak również w Londynie, jakie były albumy i piosenki, które Keith najczęściej odtwarzał na stereo?
AWL: Było The Beach Boys, oczywiście, 95 procent czasu, a także The Everly Brothers. Pamiętam cały ten rodzaj muzyki, ale głównie byli to The Beach Boys.
GM: Byłeś w pobliżu, kiedy Keith nagrywał album Two Sides of the Moon, czy to nagranie miało miejsce zanim związałeś się z Keithem?
AWL: Nie, byłem tam. To on rozpoczął to nagranie. Byliśmy w Los Angeles kilka miesięcy, a może pół roku czy coś w tym stylu.
GM: Jak wyglądały te sesje?
AWL: Majak, totalny majak… Nie wiem ilu producentów miał w studiu, chyba trzech. Mal Evans był jednym z nich. Przyjechał, po prostu został z nami w domu i był słodki; to znaczy, naprawdę miły facet. Był jak wielki, pluszowy miś i naprawdę się w to zaangażował. Naprawdę mu się to podobało i nie mógł się doczekać, żeby to nagrać. Ale niestety nie wyszło z nim, naprawdę nie wiem dlaczego. Nie wnikałem w politykę rzeczy. Ale potem na scenę wkroczył Skip Taylor i myślę, że to on był tym, który towarzyszył mi podczas nagrywania. Ale w studio to było szaleństwo. To znaczy, mógł raz rozbić krzesło, bo nie mogliśmy utrzymać melodii. To była mieszanka imprezowania, picia, brania dużej ilości narkotyków i wielu ludzi w studiu, wiesz, krętaczy i ludzi, którzy się pojawiali. Nie było mnie w studiu, kiedy oni tam byli, bo potrzebowałem trochę przestrzeni (śmiech), więc byłem zadowolony, że czasami byłem sam w domu. Ale to było szalone, było tak szalone, jak brzmi ta płyta.
GM: Album nie był komercyjnym sukcesem; jak to wpłynęło na Keitha?
AWL: Nie wiem; nie widziałem, żeby zmienił się szczególnie w sposób, w jaki się zmienił. Musiał oczywiście czuć się rozczarowany, ale myślę, że w tym samym czasie zrobił ten album, żeby się dobrze bawić. Nie jestem pewien, dlaczego to zrobił, czy po prostu po to, żeby coś zrobić, żeby się tym zabawić, bo to była po prostu impreza, tworzenie tego. To był on i Ringo (Starr). To znaczy, że nie byli trzeźwi podczas jednej sesji. Jeśli ta płyta miała być tym, czym była, nie muzycznym rodzajem dobrych piosenek, to miała być tym, czym była. Więc nie wiem, czy był rozczarowany czy nie, nie było tego widać, bo i tak miał ekscentryczne zachowanie. Więc jeśli był smutny, nie można było tego stwierdzić. To znaczy, nie płakał, wiem to.
GM: Keith wykonał na albumie piosenkę Beatlesów „In My Life”, a wiem, że był to okres, kiedy John Lennon mieszkał w Kalifornii na tak zwany „Lost Weekend.” Czy miałeś okazję spotkać się z Johnem?
AWL: Nie. „Stracony Weekend” był przede mną. Nie poznałem jeszcze Keitha; to było wtedy, gdy wynajmowali dom w Santa Monica, a John był z May Pang. I nie jestem pewien, ale słyszałem, że potem zerwał z Johnem. Mieli jakieś nieporozumienia, albo miało to związek z zachowaniem Keitha, coś tam się działo. Więc, nie. John nie chciał spotykać się z Keithem, kiedy ten wrócił do Los Angeles. I nigdy tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego.
GM: Zanim obaj przenieśliście się z powrotem do Londynu, Keith jammował z Led Zeppelin w L.A. Forum i grał z innym jednym z największych perkusistów wszech czasów, Johnem Bonhamem.
AWL: Byłem tam, tak. Czułem się świetnie, oczywiście, ponieważ jechaliśmy limuzyną razem z Johnem Bonhamem na koncert. Byłem ja, Keith i John, a ja nie znałem jeszcze Johna Bonhama i pomyślałem, że to taki miły facet, rozmawialiśmy o samochodach i tego typu rzeczach. Więc naprawdę nie mogłem się doczekać, by zobaczyć tych dwóch razem; to miało być przeżycie. A kiedy Keith wszedł na scenę, zrobiło się trochę szalenie, bo był oczywiście pijany. Nie sądzę, żeby inni byli pijani na tym etapie, ale to wszystko trochę wymknęło się spod kontroli. I myślę, że po jakimś czasie musieli go grzecznie sprowadzić ze sceny, bo musieli grać, (śmiech) musieli robić koncert, prawda? Musieli się za to zabrać. (śmiech) A Keith uwielbiał być w świetle reflektorów, być tam, robić swoje rzeczy i w ogóle. To znaczy, publiczność miała okazję zobaczyć Keitha i Johna razem i to było wspaniałe. Ale wiesz, w końcu nie wiedział, kiedy zejść ze sceny, więc musieli go odprowadzić. Potem wylądowaliśmy w hotelu, w którym zatrzymali się Led Zeppelin i tam było afterparty, które było typową, szaloną imprezą rock and rollową z lat 70.
GM: Idąc dalej, przeprowadziłeś się z Keithem z powrotem do Londynu, a The Who wrócili do studia nagrywając to, co okazało się niestety ostatnim albumem z Keithem, płytę Who Are You. Odwiedziłeś studio podczas tych sesji?
AWL: Odwiedziłem raz; byłem tam na jednej sesji, tak.
Nie wiem, nad którymi piosenkami pracowali. Pracowali nad albumem, więc w pewnym sensie kręcili się tam i z powrotem między utworami. Tak, a on brał masę kokainy i oczywiście pił. I martwiłem się, martwiłem się. Jednocześnie było mi smutno z powodu The Who, bo wszyscy czuli, że nie jest z nim dobrze, był w bardzo złej formie. Keith był zmęczony, to było widać. Był nadęty i zmęczony, i to właśnie wtedy pojechał na wakacje na Mauritius latem po skończeniu albumu.
GM: Czy jest jakaś prawda, że w wyniku jego malejących zdolności jako perkusisty Pete Townshend powiedział mu, że lepiej niech posprząta, bo inaczej odejdzie z The Who? Czy przypominasz sobie, że coś takiego miało miejsce lub Keith rozmawiał z tobą na ten temat?
AWL: Nie. Keith by tego nie powiedział. Jeśli Pete by mu to powiedział, to prawdopodobnie Keith by to zachował. Nie sądzę, że wyszedłby i powiedział komukolwiek, że powiedział coś takiego. Bo jeśli Pete by tak powiedział, to pewnie bardzo by go to dotknęło. I Pete mógł to powiedzieć, ponieważ był trochę przytłumiony, trochę przygnębiony i można było powiedzieć, że był inny w ostatnich miesiącach swojego życia. Więc być może dostał ultimatum i był tym bardzo zmartwiony, myśląc, że naprawdę musi się wyprostować, aby pozostać w zespole i to musiało być dla niego bardzo, bardzo trudne, walczyć z wypowiedzeniem, ale wiedząc, że musi to zrobić. Więc Pete mógł równie dobrze tak powiedzieć. Sposób, w jaki Keith zmienił swoją osobowość w ciągu ostatnich kilku miesięcy, wracając do Londynu, jest duża możliwość, że postawiono mu to ultimatum, tak.
GM: Kto był najbliższym przyjacielem Keitha w The Who?
AWL: Cóż, myślę, że był to John (Entwistle). Ale ponieważ mieszkaliśmy cztery lata w Los Angeles, a wszyscy inni mieszkali w Londynie, nie było w pobliżu żadnego z chłopaków. To znaczy Roger (Daltrey) odwiedził nas raz, kiedy mieszkaliśmy w Malibu. Ale pozostali, nie, nigdy nas nie odwiedzali. Ale myślę, że John był tym, który był najbliżej niego, kiedy byli razem.
GM: Mówiąc o przyjaźniach, z dala od The Who, jak myślisz, z kim Keith nawiązał najsilniejszą więź przyjaźni, czy był to Ringo?
AWL: Tak, w Los Angeles, tak, Ringo i Harry Nilsson. Byli jak Trzej Muszkieterowie. Byli zawsze razem jako prawdziwi przyjaciele, którym się zwierzał, a także Dougal (Butler) i ja również.
GM: Czy Keith był inny przy Ringo? Czy był mniej stonowany przy Ringo, czy niekoniecznie?
AWL: Cóż, mam na myśli to, że zawsze się śmiali i żartowali, ponieważ cały czas byli poza nim. Bo to był bardzo zły okres również dla Ringo. Miał ogromne problemy z alkoholem, narkotykami i w ogóle. Byli po prostu kompletnie stuknięci i nie mieli z tym nic wspólnego; cały czas się śmiali, chodzili do Hollywood i do wszystkich klubów. Więc nie, Keith nie był stonowany z żadnym z nich.
GM: I chociaż wiem, że nie jest przyjemnie o tym rozmawiać, czy możesz nas wprowadzić przez dzień śmierci Keitha. Zostaliście zaproszeni na projekcję The Buddy Holly Story i post-party zorganizowane przez Paula McCartneya. Ale początkowo Keith nie chciał iść, czy to prawda?
AWL: Cóż, był trochę jakby przygnębiony, wydawał się jakby zdołowany, a ja czułem się jakby chciał go rozweselić. Więc powiedziałem, „Och, chodź Keith, to byłoby dobre, to byłoby zabawne, powinniśmy iść.” Więc w końcu powiedział, „No tak, w porządku.” Więc poszliśmy, a on był cichy przez cały wieczór i bardzo różnił się od swojego zwykłego „ja”. Nie mógł wysiedzieć do końca filmu. Musiał stamtąd wyjść i nie wiem, czy miał jakieś lęki, czy coś innego go dręczyło. Ale tego wieczoru był inny i nie wyglądało na to, żeby chciał pić lub brać jakieś narkotyki. Po prostu pomyślałem, że był przygnębiony i potrzebował pocieszenia, ponieważ w ciągu dnia graliśmy w bilard i było mu dobrze.
Cóż, (wzdycha) wróciliśmy do mieszkania, a on był głodny i chciał coś zjeść, co zrobiliśmy. Oglądaliśmy telewizję i tak trudno po tych wszystkich latach analizować, co on myślał i co czuł, bo mi nie powiedział. Nie rozmawiał ze mną. Trzymał to wszystko w sobie. Mogę tylko patrzeć na niego i analizować; tak, jest cichy, jest przygnębiony, co się dzieje? O co chodzi? Ale wiesz, co się dzieje? Ponieważ w tamtych czasach nie wiedzieliśmy o chorobie dwubiegunowej. Nigdy nie słyszałem o dwubiegunówce, a w tamtym wieku nie wiem, czy w ogóle istniały takie słowa. Nie wiedziałam więc, jak tłumaczyć jego zachowanie. Pomyślałem tylko, że w końcu zrozumiał, że musi się zmienić, że musi się pozbierać i spróbować pomyśleć o tym w pozytywny sposób, że jest taki, jaki jest. Pomyślałem, że może to jest dla niego punkt zwrotny, tak mi się wydawało. Ale on miał swoje tabletki, Heminevrins, które sprawiały, że wydawał się pijany, kiedy je brał, a on znał to uczucie bycia pijanym. Więc kiedy brał te Heminevriny, nie uważał ich za niebezpieczne, ponieważ przeżył to wszystko tak wiele razy. Cóż, to oczywiście tylko teoria. Więc myślę, że on rozpoznał pijackie uczucie, które dostał od tych tabletek, i tak doszedł do tego, że wziął ich za dużo, ponieważ nie myślał, że są niebezpieczne, plus fakt, że dostał je również od lekarza.
To było po prostu tak niewiarygodnie tragiczne. Położyłam się spać w salonie, bo on tak strasznie chrapał, a ja nie chciałam go budzić, bo myślałam, że będzie spał i pozwoliłam mu spać. Więc to była taka tragiczna, tragiczna noc. I zastanawiam się, czy po prostu nie zasnęłabym, czy nie poszłabym do drugiego pokoju. Wiesz, te wszystkie myśli, myślenie o tym „co by było gdyby”. „Co by było gdyby” – nie wiem, nigdy nie znałem odpowiedzi.
***
.