A Full Cup: Sir Thomas Lipton’s Extraordinary Life and His Quest for the America’s Cup
By Michael D’Antonio
Hardcover, 368 pages
Riverhead Hardcover
List price: $26.95
Rodzice Liptona nie mieli wielkich marzeń. Emigrując z Irlandii, Thomas Sr. i Frances poprawili swój los, ale nadal postrzegali życie w kategoriach walki i straty. Ich najstarszy syn, John, który często chorował, zmarł w 1857 roku w wieku dziewiętnastu lat. Kilka lat później wojna secesyjna w Ameryce zakłóciła handel i pozbawiła pracy tysiące mężczyzn z Glasgow. Kiedy Thomas Sr. zmagał się z niepewnością swoich dochodów, rozwiązaniem, które wymyślili wraz z żoną Frances, było dołączenie do klasy sklepikarzy poprzez otwarcie małego sklepu spożywczego. Skromni i ostrożni, nie chcieli odnieść sukcesu „w zwykłym znaczeniu tego słowa”, wspominał ich syn, ale jedynie zarobić „na życie”.
Umieszczony w maleńkiej przestrzeni kilka kroków poniżej poziomu ulicy, sklep spożywczy Liptona oferował najbardziej podstawowe towary – jajka, masło, szynkę – społeczności nie większej niż kilka przecznic kwadratowych. Zaopatrzenie pochodziło od przyjaciela rodziny, który uprawiał ziemię w Irlandii i pakował je na przybrzeżny statek parowy, który przypływał do Clydeside w każdy poniedziałek. Tommy, teraz już nastolatek, woził taczkę do doku, czekał na rozładunek towaru, a potem pchał ją z powrotem w górę Crown Street. Wewnątrz sklepu pomagał w sprzątaniu i proponował wczesne sugestie, w tym pomysł, aby jajka podawała klientom jego matka, ponieważ jej małe dłonie sprawiały, że wydawały się większe.
Gwara biznesu urzekła Tommy’ego Liptona w sposób, w jaki nigdy nie zrobiła tego szkoła. W Szkocji, gdzie umiejętność czytania i pisania była wysoka, nawet rodziny z klasy robotniczej starały się zapewnić chłopcom odpowiednie wykształcenie, ale kiedy ich najmłodszy syn miał piętnaście lat, Liptonowie doszli do wniosku, że trzy pensy tygodniowo, które wydawali na jego naukę w szkole parafialnej St. „Nie mogę powiedzieć, że byłem ani ulubionym, ani pilnym uczniem w St. Andrews” – wyznał później.
Jako jedyne męskie dziecko w rodzinie, potencjał Tommy’ego jako osoby zarabiającej na życie był bardzo ważny dla jego rodziny. Wkrótce po ukończeniu szkoły znalazł pracę jako chłopiec na posyłki w drukarni i przynosił swoje wynagrodzenie do domu, do matki i ojca. Chcąc zwiększyć swoje zarobki, Tommy przeniósł się do pracy przy krojeniu wzorów dla Tillie and Henderson, firmy produkującej koszule, która odniosła taki sukces, że Karol Marks uznał ją za przykład bezwzględności i gigantyzmu w przemyśle. W fabryce koszul Tommy stracił niezależność i swobodę, którą cieszył się jako chłopiec na posyłki. Czuł się skrępowany i sfrustrowany, a w końcu wdał się w bójkę z innym chłopcem z działu wzornictwa. Tym razem Tommy Lipton, wysoki na sześć stóp i silny, wygrał.
Ambicja sprawiła, że niespokojny Tommy poprosił o podwyżkę, której odmówił mu na piśmie kierownik David Sinclair. „Dostajesz tyle, ile jesteś wart” – napisał – „i diabelnie ci się spieszy, żeby prosić o podwyżkę”. Sinclair nie był jedynym krnąbrnym starszym Szkotem, który dokuczał młodemu Liptonowi. W szkole nocnej, do której przez pewien czas uczęszczał, cierpiał pod rządami „tyrana o rybiej krwi, z którego Dickens zrobiłby postać”. Nazywany „Auld Specky”, ponieważ nosił osobliwe niebieskie okulary, nauczyciel Thomas Neil używał batów, aby utrzymać porządek.
Przy takich osobach jak David Sinclair i Auld Specky, które uprzykrzały mu dni i noce, statki na Clyde wydawały się Tommy’emu coraz bardziej fascynujące. Kiedy dowiedział się, że Burns Line poszukuje chłopca pokładowego, który mógłby pływać między Broomielaw (doki nad rzeką w Glasgow) a Belfastem, pospieszył do biura firmy. Praca była płatna podwójnie w stosunku do jego zarobków w fabryce koszul i obejmowała posiłki na pokładzie. Jego głównym obowiązkiem była opieka i karmienie pasażerów klasy kabinowej – głównie turystów i biznesmenów – którzy wchodzili na pokład późnym popołudniem, mając nadzieję zrelaksować się podczas podróży i obudzić odświeżeni w miejscu przeznaczenia.
Po klaustrofobii związanej z pracą w fabryce, otwarte morze odurzyło Tommy’ego. Uwielbiał warkot silników statku i choreografię przylotów i odlotów. Na morzu studiował każdego marynarza i oficera przy pracy, od mostka po maszynownię. A kiedy był sam na pokładzie, zachwycał się gwiazdami, grą wiatru na wodzie i mrugającymi komunikatami z odległych, migających latarni morskich. „Czułem, że świat stoi przede mną otworem”, wspominał, „że dobrze jest być żywym, a jeszcze lepiej być chłopcem pokładowym na dzielnym parowcu zbudowanym w Clyde.”
Historie, które opowiadali członkowie załogi, aby umilić sobie czas, krążyły wokół podróży do bardziej odległych portów. Wielu mówiło o przeprawie przez Atlantyk do Nowego Jorku lub Filadelfii, a następnie o podróżach do egzotycznych miejsc, takich jak Chicago i oglądaniu prerii i pól bawełny. Ale młody człowiek nie musiał pracować jako chłopiec pokładowy, aby usłyszeć opowieści o Stanach Zjednoczonych. Glasgow było dotknięte swoistą „Ameri-manią”, jak to ujął jeden z pisarzy. Popularna piosenka o powabie „ziemi wolnych” przywoływała marzenie wielu o miejscu, gdzie „najbiedniejszy może zbierać owoce swojego trudu.”
Glaswegianie znajdowali wzmocnienie dla swoich marzeń w listach wysyłanych przez przyjaciół i krewnych, którzy wyruszyli przed nimi i odnieśli sukces. Lepiej wykształceni niż większość innych imigrantów, Szkoci mieli tendencję do awansu po wylądowaniu w Stanach. Częściej zostawali nadzorcami w fabrykach lub wykwalifikowanymi robotnikami w rzemiośle. Szkoci zdominowali branżę drukarską w Nowym Jorku i branżę suchych towarów na Środkowym Zachodzie. I to właśnie syn szkockich imigrantów – James Marshall – jako pierwszy odkrył złoto w Sutter’s Mill w Kalifornii.
Przyjaciele i marynarze na liniowcach Burnsa „odbyli podróże do Ameryki i nigdy nie byli zmęczeni opowiadaniem o jej ogromie, bogactwie, bezgranicznych możliwościach, które wielki nowy świat po drugiej stronie Oceanu Zachodniego oferował z otwartymi rękami wszystkim i każdemu” – wspominał Lipton. „Fortuny były do wzięcia na życzenie. Milionerzy rośli w tempie jednego dziennie! Słuchałem z zapałem i postanowiłem, że prędzej czy później spróbuję szczęścia w Ameryce.”
Siedemnastoletni chłopiec pokładowy pracujący na Morzu Irlandzkim miał powody, by mieć nadzieję na możliwość przeniesienia się na statek płynący do Ameryki i przepracowania drogi przez ocean. Tommy nie miał takiej szansy. Po nocnym rejsie z Belfastu, główny steward Burns Line przeprowadził inspekcję kabin i stwierdził, że lampa naftowa paliła się i zabrudziła biały emaliowany sufit. Mając do dyspozycji wielu biednych chłopców chętnych do pracy, łatwo było zwolnić tego, który najprawdopodobniej był za to odpowiedzialny. Tommy’emu pozwolono popracować jeszcze tydzień, odebrać wypłatę i odejść.
W ciągu krótkiego czasu spędzonego w Burns Line, jedząc darmowe jedzenie i pracując tak długo, że ledwie miał czas wydać to, co zarobił, Tommy zdołał zaoszczędzić sporą sumę. Kiedy jego ostatnia tygodniowa pensja została dodana do puli, a on sam opuścił stanowisko płatnika Burns Line, udał się prosto na pobliską Union Street i do biur Anchor Line, aby zapytać o cenę biletu na statek do Nowego Jorku.
Tommy Lipton znalazł się w idealnym momencie. Amerykańska wojna secesyjna zakończyła się kapitulacją Południa rok wcześniej, a blokady Unii zostały zniesione. Statki, które służyły zarówno marynarce Konfederacji, jak i Unii, były przekształcane do użytku komercyjnego. Zainteresowanie społeczeństwa podróżami transatlantyckimi, długo tłumione przez wojnę, gwałtownie wzrosło. W wyniku działania zarówno popytu, jak i podaży, ceny rejsów spadły na krótko, a wielu ludzi poczuło się ośmielonych do przeżywania przygód. (Po obu stronach oceanu wzrosła żądza wędrówek. W czasie, gdy Lipton postanowił opuścić Glasgow, Mark Twain przekonał gazetę z San Francisco, by opłaciła jego bilet na wycieczkę do Europy na pokładzie przerobionego okrętu wojennego Unii Europejskiej Quaker City. Powstała w ten sposób książka Innocents Abroad stałaby się komiksowym klasykiem i sygnalizowałaby początek bardziej otwartej postawy Amerykanów wobec szerokiego świata.)
Dla szkockiego chłopca wchodzącego do biura parowców, moment ten przyniósł rzadką okazję. Parowiec zabierający tego dnia ładunek miał właśnie wyruszyć do Nowego Jorku. Przeprawa w stajni kosztowała pięć funtów brytyjskich. Bez paszportu i wizy, bez amerykańskich przepisów określających limity imigrantów, to było wszystko, czego potrzebował, aby rozpocząć swoją pogoń za nowym życiem w Nowym Świecie. Obawiając się, że będą próbowali go zatrzymać, rozważał po prostu wyjazd bez słowa do rodziców. Jego obawy były uzasadnione. Szkockie matki i ojcowie wiedzieli, że choć prawie wszyscy mówili, że wrócą, niewielu chłopców, którzy wyjeżdżali do Ameryki, kiedykolwiek wracało. Młody mężczyzna mógł uniknąć wielu łez, gróźb i żądań, wymykając się.
Po zmaganiu się z tym pytaniem Tommy zdał sobie sprawę, że nie ma serca, by tak po prostu porzucić rodziców i chorą siostrę, Margaret. Poza tym rodzice zawsze wspierali jego ambicje, a on sam często mówił o podróży na zachód, do „Ziemi Obiecanej”. Z pewnością nie byliby zaskoczeni.
Gdyby jego matka i ojciec nie odnieśli małego sukcesu w swoim małym sklepiku, być może trzymaliby się kurczowo swojego chłopca. Ale w rzeczywistości poradziliby sobie bez jego pomocy, a jego entuzjazm szybko zjednał im sympatię. „Rozstanie było smutne”, pisał, „ale naprawdę myślę, że przynajmniej moja matka miała we mnie taką wiarę, że wierzyła, iż wkrótce wrócę jako bogaty człowiek”
.