An acronym that was part of weracular during the Vietnam War was FUGAZI (Fucked up, got ambushed, zipped in). Określenie to nie tylko dało nazwę przełomowemu zespołowi post-hardcore’owemu, ale także doskonale opisało jego brzmienie, które w jednej chwili można by określić jako The Stooges grający reggae, a w następnej jako introspekcyjne i abstrakcyjne. W ciągu 15 lat Fugazi wydali sześć albumów studyjnych, kompilację dwóch pierwszych EP-ek i album ze ścieżką dźwiękową do filmu „Instrument”, bez wątpienia odciskając swoje piętno na kulturze alternatywnej i undergroundowej. Byli zespołem bezkonkurencyjnym w późnych latach 80-tych, 90-tych i wczesnych 00-tych i podczas gdy wielu fanów może się spierać, który album jest ich „najlepszym” lub „najgorszym”, wielu zgadza się również, że ich dyskografia jest praktycznie pozbawiona czegokolwiek, co można by określić jako „nudne.”
Więc teraz wybierzcie się ze mną w podróż, w której uszereguję dyskografię Fugazi.
Instrument Soundtrack
W rankingu dyskografii wszechmocnego Fu, Instrument Soundtrack prawie zawsze otrzymuje tytuł ich „najgorszego” albumu, po prostu dlatego, że jest to album w dużej mierze instrumentalny, składający się głównie z demówek i jamów. Instrument Soundtrack jest przyjemny w odbiorze, zawiera jedną z bardziej znanych piosenek zespołu, ale przede wszystkim jest to album wypełniacz, który nie jest niezbędny w odkrywaniu Fugazi.
End Hits
Tytuł End Hits sprawiał wrażenie, że Fugazi kończy działalność, co byłoby szalenie kiepskie, jako że album ten jest zdecydowanie najmniej udanym pełnym albumem zespołu. W dużej mierze podąża on za tym samym rodzajem eksperymentów, co jego poprzednik, Red Medicine, ale wydaje się przesadzony pod względem eksperymentowania. Odcinek muzyczny od „Close Captioned” do „Foreman’s Dog” udowadnia, że nawet zespół o randze Fugazi może popełniać błędy. Jednak niektóre utwory wyróżniają się podczas słuchania. „Five Corporations” wydaje się być dawno zaginionym bratem „Lust for Life” Iggy’ego Popa, z tekstami Iana Mackaye’a, które zdają się wyciągać przemysł muzyczny do drewutni i dają mu solidne lanie za bycie powolną bestią, jaką jest.
Steady Diet Of Nothing
Choć o mile do przodu w jakości w porównaniu do End Hits, Steady Diet Of Nothing jest często pomijany w wielkim schemacie rzeczy. Album plasuje się pomiędzy tytanami Repeater i In On The Kill Taker, które zawsze były postrzegane jako bardziej zapadające w pamięć. Utwory takie jak „Latin Roots” prezentują stylistykę pogranicza dubu zmieszanego z Brendanem Canty’m i bębnami Stewarta Copelanda, a „KYEO” wzywa słuchaczy do pozostania świadomymi tego, co się dzieje, w zasadzie „patrzcie nie na to, co mówią, ale na to, co robią” (co w obecnym klimacie politycznym jest ważne). Steady Diet pozostaje jednym z najbardziej niedocenionych albumów zespołu, wyłącznie z powodu jego pozycji w porównaniu do innych albumów.
In On the Kill Taker
Album, który prawdopodobnie wprowadził Fugazi do głównego nurtu, In On the Kill Taker uchwycił agresywność wcześniejszych wydawnictw zespołu, jednocześnie dając okno na przyszłe eksperymenty, które zdominowały drugą połowę kariery zespołu. Otwierające album hymniczne „Facet Squared” i „Public Witness Program” to dwa najlepsze momenty zespołu, podczas gdy w „Cassavetes” i „Walken’s Syndrome” pojawiają się skośne odniesienia do filmu. Nawiedzony „Return the Screw” dostarcza rzadkiej, emocjonalnie sugestywnej perspektywy na ich twórczość, podczas gdy hałaśliwy „23 Beats Off” i instrumentalny „Sweet and Low” dają przebłyski tego, co zespół miał dla nas w zanadrzu na resztę swojej działalności. Jest to w zasadzie album Fugazi, który pokazuje, że po pół dekadzie wspólnej działalności panowie w końcu odnaleźli swój rytm, z odpowiednią kombinacją agresji i eksperymentów.
13 Songs
Kompilacja debiutanckiej EP-ki Fugazi i EP-ki Margin Walker, 13 Songs okazała się jednym z największych punkowych debiutów, z basem otwierającym ich najbardziej znaną piosenkę „Waiting Room”, która stała się nie tylko jedną z najbardziej rozpoznawalnych, ale także stała się podstawą w punk rockowym panteonie „piosenek, których musisz posłuchać, jeśli jesteś prawdziwym punk rockowcem”.” Dodatkowo, komentarz społeczny był obecny od samego początku, z pewnością udowadniając, że byli jednym z pierwszych widocznych amerykańskich zespołów, które to zrobiły. Jednakże, podczas gdy pierwsza połowa albumu jest zawsze uważana za bezbłędną, połowa Margin Walker, choć przyjemna, nie ma tego samego OOMPH! co jej poprzedniczka. Nie oznacza to jednak, że jest ona pozbawiona własnych zalet, jako że utwór tytułowy i „Promises” kładą podwaliny pod przyszłe brzmienie Fugazi.
Red Medicine
Red Medicine rozpoczyna drugą połowę bardziej eksperymentalnej kariery Fugazi, udowadniając, że teraz są już pewni siebie jako zespół z własną produkcją. Teraz ich zamiłowanie do muzyki dub było bardziej widoczne, a ich nietypowe podejście obejmowało instrumenty, o których nie pomyślałbyś nawet, że mogą znaleźć się na punkowym albumie (klarnety, anyone?). Podczas gdy Ian Mackaye zapewnia swoje zwyczajowe, surowe podejście w utworach takich jak „Bed For Scraping”, drugi wokalista Guy Picciotto błyszczy jako najjaśniejsza gwiazda na tym albumie. Były frontman Rites of Spring wydobywa swoje emocore’owe korzenie na pierwszy plan w utworze „Forensic Scene”, dając słuchaczom zarówno intensywność jak i rezerwę w swoim wokalu. Otwierający album „Do You Like Me” (kolejny utwór z Picciotto na czele) dostarcza dziwacznej narracji o niedawnej fuzji Lockheed Martin jako dziecięcego, niewinnego romansu. Nie ma nic lepszego niż para zakochanych podżegaczy wojennych, prawda?
Repeater
Powiem to od razu. Repeater to punkowy Revolver. I tak, choć jestem notorycznym nienawistnikiem Beatlesów, rozumiem zarówno ich znaczenie, jak i znaczenie Revolvera. Podobnie, Repeater rozszerzył brzmienie punk rocka. Utwory „Merchandise” i „Blueprint” wysyłają silny przekaz, który krytykuje utowarowienie sztuki, wysyłając silny przekaz, który określa ich etos pozostawania poza głównym nurtem. Dodatkowo, album stał się prekursorem eksplozji alternatywnego rocka lat 90-tych, wyprzedzając o prawie rok zarówno „Nevermind” Nirvany, jak i „Ten” Pearl Jam, uznanych akolitów Fugazi. Do tej pory Repeater sprzedał się w ponad dwóch milionach egzemplarzy, odrzucając jednocześnie powszechne formy promocji poprzez tradycyjne i materialne formy. Naprawdę album, który można uznać za ich najlepszy.
The Argument
Doskonałe albumy są często trudne do zdobycia. Szczególnie trudno o nie, kiedy jest się aktywnym przez prawie dwie dekady, wydając albumy co kilka lat. Jednak ostatni album Fugazi, „The Argument”, dowodzi zarówno ich znaczenia dla gatunku, który przez lata udoskonalali, jak i dla ich spuścizny. Nigdy nie doczekamy się kolejnego albumu Fugazi, ponieważ, jak sami stwierdzili, zjednoczą się tylko wtedy, gdy uda im się przebić to arcydzieło. Album rozwija się z każdym przesłuchaniem, podobnie jak przełomowe albumy takie jak Daydream Nation czy Zen Arcade, i powinien być traktowany w podobny sposób. Ciężko jest wyróżnić jeden utwór na tym albumie, ponieważ jako całość jest on bezbłędny. Jednakże, począwszy od jedynego utworu, który zawiera jedne z najlepszych handclapsów w historii, po utwór, w którym występują wszyscy trzej wokaliści, utwór „Epic Problem”, prawdopodobnie najwspanialszy utwór Fugazi, wyróżnia się na tle całej paczki. Czy jest lepszy sposób na zakończenie wspaniałej kariery niż podniesienie poprzeczki i dotknięcie nowego terytorium po raz kolejny?