Calabasas, Calif., jest miejscem, gdzie celebryci chowają się, co jest dokładnie powodem, dla którego Abel Tesfaye przeniósł się tam w zeszłym roku, do jasnego i przestronnego domu w pobliskim Hidden Hills, gdzie jego sąsiadami są Drake i Kim Kardashian West. Dom nie jest jeszcze w pełni zamieszkały – trzeba powiesić plakiety, lodówka na wino nie jest jeszcze w pełni zaopatrzona, ale w kącie stoi marmurowe popiersie, które wydaje się być jego własną głową. Podoba mu się tutaj, zwłaszcza w porównaniu z Beverly Hills, gdzie czuł się zbyt wyeksponowany. „Nie sądzę, żebym kiedykolwiek mógł to zrobić ponownie”, mówi. „Zawsze mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.”
Tesfaye, lepiej znany opinii publicznej jako The Weeknd, zrobił karierę z ukrywania się na widoku. Kiedy zaczął wydawać muzykę w 2010 roku, utrzymywał swoją osobowość celowo niejasną, budując szum głównie przez Internet; fani pokochali go, nie wiedząc, czy jest zespołem czy solowym piosenkarzem. Teraz Tesfaye jest wschodzącą supergwiazdą, z serią hitów nr 1 („The Hills”, „Can’t Feel My Face”, „Starboy”) i nowym albumem, „My Dear Melancholy”, który w ciągu pierwszych 24 godzin od premiery uzyskał ponad 25 milionów odtworzeń na Spotify i Apple Music – jeden z najlepszych cyfrowych debiutów wszech czasów. W kwietniu, on headlined Coachella, naprzeciwko Beyoncé.
Yet jako wszechobecny jak może być teraz, jeśli czujesz się jak nie wiesz naprawdę Weeknd, nie jesteś sam. Rzadko udziela wywiadów (jego ostatni był w listopadzie 2016 roku), choć ta enigmatyczna skłonność rodzi się w dużej mierze z nerwowości. „Myślę, że bym się porzygał” – mówi, gdyby kiedykolwiek został zmuszony do zrobienia wywiadu na żywo w telewizji. I prawie nigdy nie mówi o swoim życiu osobistym, chociaż łatwo jest znaleźć zdjęcia paparazzi z kobietami, z którymi się umawiał, takimi jak aktor i piosenkarka Selena Gomez i supermodelka Bella Hadid.
Ale w swojej muzyce Tesfaye ma tendencję do obnażania się, serwując nastrojowe ody do miłości, narkotyków i seksu („I only love it when you touch me, not feel me/ When I’m f-cked up, that’s the real me,” śpiewa w „The Hills”). Piosenki są bardzo dobre, z ciężkimi, zaraźliwymi bitami i niezatartymi hookami, które istnieją w przestrzeni gdzieś pomiędzy R&B a popem. Tesfaye wierzy, że piosenki te rezonują szczególnie z millenialsami, którzy przechodzą przez pierwsze emocjonalne zakręty w dorosłość. Co ma sens, biorąc pod uwagę, że sam Tesfaye ma 28 lat. „Definicja miłości, którą czujemy, albo to, przez co przechodzą dzieciaki i 20- i 18-latkowie” – mówi. „Ta muzyka jest wyjątkowa i czuję, że jest tym, czego ludzie potrzebują.”
Urodzony w Toronto w rodzinie etiopskich imigrantów, Tesfaye był wychowywany głównie przez matkę i babcię. Rzucił szkołę w wieku 17 lat i spędził następne kilka lat w sposób, jaki można sobie wyobrazić u nastolatka bez opieki dorosłych: narkotyki, kradzieże w sklepach, prawie bezdomność. Pomiędzy tym wszystkim tworzył też muzykę. „Nie próbuję inspirować ludzi do porzucania szkoły czy opuszczania domu w wieku 16 czy 17 lat” – mówi. „To po prostu coś, co – to kim jestem.”
W 2015 roku wydał Beauty Behind the Madness, który sprzedał się w 2 milionach egzemplarzy i zdobył Grammy; „Earned It,” jego główny singiel ze ścieżki dźwiękowej Fifty Shades of Grey, został nominowany do Oscara za najlepszą piosenkę oryginalną. „Myślę, że gwiazdy zdecydowanie się dla mnie ustawiły”, mówi. „Mimo że włożyliśmy w to mnóstwo ciężkiej pracy, czuję, że to było właściwe miejsce i właściwy czas”. W następnym roku jego trzeci album, Starboy, zadebiutował na pozycji nr 1, ostatecznie osiągając podwójną platynę.
Kiedy się spotykamy, Tesfaye jest mniej niż tydzień od headliningu Coachella, który nadal jest dla niego swego rodzaju punktem orientacyjnym. W 2015 roku wkroczył, aby zamknąć drugi dzień festiwalu po tym, jak Jack White zdecydował się wystąpić wcześniej. „Czuję, jakbym całe życie pracował na ten moment” – mówi. „Baterie w górę, wiesz, że to jest twój czas, aby zabłysnąć”. I tak też zrobił. Doskonale pamiętam energię tłumu, który był w pełni zafascynowany występem. Jego strzelisty wokal zdawał się zabarwiać chłodne pustynne niebo – można było niemal poczuć, jak jego kariera nabiera rozpędu. Ten moment był szczególnie triumfalny po rozczarowującym występie na Coachelli trzy lata wcześniej, który ostatecznie skłonił Tesfaye’a do powiedzenia Zane’owi Lowe z Apple Music, że wersja Weeknda z 2012 roku „po prostu nie była gwiazdą.”
To interesujące przyznanie się i takie, które pozwala zajrzeć w jego cichą, ale nieugiętą ambicję. Tak wielu ludzi stara się być gwiazdami, ale jak wielu jest skłonnych otwarcie się do tego przyznać? Być może Tesfaye może być szczery, ponieważ ma komfort świadomości, że już nią jest. Następnie ma nadzieję zostać gwiazdą Glastonbury, dołączając do takich nazwisk jak David Bowie, Stevie Wonder, Paul McCartney i Beyoncé. Pytam, czy są jakieś osiągnięcia, które chciałby wpisać na swoją listę. „Tak, zdecydowanie” – odpowiada. Wydaje się jednak, że nie zależy mu na splendorze nagród i uznania, ale raczej na tym, że są pewne rzeczy, które robią legendy i jeśli on ma być legendą, musi robić to samo. Jest skupienie w tym podejściu, które zabarwia i dość wyraźnie napędza jego pracę.
Najnowsza EP-ka Tesfaye, My Dear Melancholy, została prawie natychmiast nazwana jego „albumem rozstania”- zarówno dlatego, że została wydana kilka miesięcy po tym, jak on i Gomez podobno zakończyli swój związek, jak i dlatego, że zawiera niektóre z jego najmroczniejszych piosenek jeszcze, z tytułami takimi jak „Wasted Times” i „Hurt You”. On jest ostrożny w kwestii szczegółów: „Nie chcę otwierać tej puszki Pandory, mówiąc o związkach”. Ale przyznaje, że jest singlem („bez wątpienia”) i że nagrywanie albumu było katartyczne. „To jest terapeutyczne”, mówi Tesfaye. „Chcesz to z siebie wyrzucić. To tak, jakbyś zamykał pewien rozdział.”
Rozdział prawie pozostał otwarty, chociaż. „Przed Melancholią, miałem cały album napisany, zrobiony”, mówi Tesfaye. „Co wcale nie było melancholijne, bo to był inny czas w moim życiu”. Pytam, czy tamten album, przypuszczalnie nagrany, gdy był jeszcze z Gomez, był bardziej upbeatowy. „Tak,” mówi. „To było bardzo upbeat – to było piękne”. Ale skrobnął projekt, ponieważ przeszedł obok tej części swojego życia. „Nie chcę wykonywać czegoś, czego nie czuję”, mówi. Czy kiedykolwiek to usłyszymy? „Nigdy,” nalega.
Późnym popołudniem pytam o dwie identyczne białe budy dla psów siedzące naprzeciwko głównego domu. Tesfaye uśmiecha się dumnie, zanim zapyta, czy lubię psy, i przywołuje swoje dwa szczeniaki rasy doberman pinscher, Cezara i Juliusza. Demonstruje, jak dobrze są wyszkolone i chwali się, że w końcu będą dwa razy większe niż teraz. Wiedzą, jak pływać, mówi, ale pracuje nad nauczeniem ich, jak wyjść z basenu. W tym momencie jest człowiekiem relaksującym się ze swoimi psami w leniwy, wiosenny dzień. Zasłona tajemnicy The Weeknd może nigdy nie zostać całkowicie uchylona, ale zerknięcie za nią pozwala zobaczyć wiele.
.