Chcę zaprosić was do wejścia ze mną do wnętrza umysłu kogoś, kogo możemy nazwać, często w czystej frustracji, „studnią bez dna.”
Wszyscy wiemy, co to znaczy, prawda? I jakiego rodzaju osobę to opisuje. Osoba z „studnią bez dna”.
To osoba typu „nic nigdy nie jest wystarczające”. Osoba typu „zawsze potrzebuję więcej”. Osoba, która wydaje się być niezdolna do zatrzymania czegokolwiek, co jej zaoferowałeś. Która błaga, abyś powiedział coś pomocnego lub pocieszającego jednego dnia, ale potem potrzebuje, abyś powtórzył to wszystko następnego dnia, i następnego. I następnego. To wyczerpujące, prawda?
Osoba, która nie może znaleźć sposobu, aby wykorzystać cokolwiek, co do niej mówisz, cokolwiek, co jej dajesz. Aby utrzymać cokolwiek.
A więc może, tylko na chwilę, wejdziemy w buty „studni bez dna”? Co powiesz na to, żebyśmy tylko zerknęli jak to jest? Nie zostaniemy tam zbyt długo, ponieważ będziemy chcieli dość szybko zrzucić te buty i odetchnąć z ulgą, że nie musimy ich nosić przez cały czas. Jednakże, po prostu spróbujmy.
Aby było trochę łatwiej, nadam tej „studni bez dna” imię. Może nazwiemy ją „Helen?” To po prostu ułatwi nadanie jej na chwilę ludzkiej twarzy. Nasza studnia bez dna niekoniecznie jest kobietą. Ale niech tak będzie, tylko na razie.
Więc załóżmy buty Helen.
Świat, dla Helen, jest naprawdę przerażającym miejscem. Zaczęło się w ten sposób.
Mama Helen nie była stworzona do macierzyństwa. Nie miała nic, co mogłaby dać dziecku, oprócz praktycznej opieki – udzielanej w sposób bezsensowny – ponieważ sama jej nie miała.
Więc, wewnątrz, mama Helen też była studnią bez dna, głodna tego, czego nie miała, urażona tym, że wymaga się od niej, by dała to, czego nie miała, komuś innemu. Prawdę mówiąc, mama Helenki była nawet trochę zazdrosna o swoją córeczkę. Dlaczego Helen miałaby być w centrum wszechświata, skoro ona, matka, nigdy tego nie dostała?
Mama Helen żyła tak, jakby była jej to winna. Wierzyła, że Helen też jest jej to winna. Helen była jej drugą szansą. Helen powinna dać jej wszystko to, czego jej własna matka nie była w stanie jej dać. Uwaga: nie była w stanie. Nikogo tu nie obwiniamy. Było tak, jak było. Jest tak jak jest.
Po prostu zakładamy inną parę butów, pamiętajcie.
Dość wcześnie w życiu Helen, dlatego Helen nauczyła się, że jest na drugim miejscu. Nauczyła się, że na to nie zasługuje. Nauczyła się, że dobre rzeczy nie są dla niej. Dowiedziała się, że życie nie było miłe, pocieszające, kojące czy dające. Życie było raczej karzące, zabierające i wymagające. Co więcej, życie oczekiwało, że nie powinna mieć nic przeciwko temu.
Ale z tym przyszło coś jeszcze trudniejszego. Helen dorastała, nie mogąc niczego utrzymać. Jeden z największych ludzkich bólów, jaki istnieje. Helen dorastała pusta.
Wyobraźmy to sobie przez chwilę. Niektórzy z nas już wiedzą, co to znaczy, ponieważ już wiemy, jak to jest. To przerażające uczucie. Bez radości. To być nietkniętym przez nic dobrego, nie móc sobie tego przypomnieć, ani wyczarować tego uczucia. Wszystko jest ulotne i tymczasowe. Wchodzi, ale zaraz znowu wypada.
Ludzie, którzy to znają, często odnoszą się do tego jako do „pustki.”
Patrz, możemy trzymać się rzeczy tylko wtedy, gdy byliśmy trzymani. Jeśli nasze bycie matką zawierało nasze fizyczne, emocjonalne lub psychiczne trzymanie. Jeśli czuliśmy i wiedzieliśmy, że istniejemy w sercu i umyśle innej osoby. Wiemy, że istniejemy tylko dlatego, że najpierw odkryliśmy, że istniejemy w sercu i umyśle innej osoby.
A jeśli tego nie mieliśmy, chwile znikają. Znikają cudze słowa. Przynajmniej znikają „dobre” chwile i „dobre” słowa. „Złe” chwile pozostają, ponieważ nie ma sposobu, aby je ukoić. A „złe” słowa pozostają, ponieważ są wszystkim, co znamy, więc są znajome i godne zaufania.
Czy zaczynasz już dostrzegać ból „studni bez dna”?
Och, na tym się nie kończy. Jest jeszcze gorzej. Jako dorosła, Helen nadal czuje się jak głodne, potrzebujące dziecko. Tak jak była jej matka. Czuje się z tym bardzo źle, tak bardzo się wstydzi, tak bardzo jest nieodpowiednia. Nienawidzi i gardzi sobą. Jest okropną osobą, ponieważ jest tak pełna bólu, złości i urazy. I im gorzej czuje się o sobie, tym bardziej stara się zrekompensować przez bycie „dobrym.”
Helen zazwyczaj dba o swoją matkę, często mieszka z nią dłużej niż wiele córek mieszka z matkami, lub nadal mieszka w pobliżu. Ona stara się zaspokoić każdą jej potrzebę, i uraża ją, wierząc, że jest zła za urażanie go. Ani matka, ani córka nie są szczęśliwe w tym układzie – jest tu obowiązek, a nie miłość. Chociaż obie nalegają na nazywanie tego miłością i obie wierzą, że jest to miłość, żadna z nich nie wie, czym tak naprawdę jest ta rzecz zwana miłością.
Teraz i wtedy Helen przechodzi przez okresy najciemniejszej, najbardziej opuszczonej, depresji. Będzie katapultować się między gniewem a żalem. Będzie płakać przez wiele dni. Będzie wychodzić z domu. Będzie wykrzykiwać okrutne rzeczy. Potem ogarnie ją poczucie winy i wyrzuty sumienia. I wstyd. Och, zawsze wstyd. A ona stara się jeszcze bardziej.
Gdy robi się naprawdę źle, Helen poprosi o pomoc. Widać, że jest w tak wielkim cierpieniu, że inni chętnie starają się jej pomóc. Ludzie dają jej uściski, słowa zachęty, praktyczne oferty pomocy. Helen wyraża swoją wdzięczność i wydaje się chłonąć to wszystko i czuć się lepiej. Ludzie czują się zadowoleni i usatysfakcjonowani, że ich pomoc coś zmieniła.
Jednakże, w świecie Helen, wszystko to było właściwie tylko plastrem. Pomogło tymczasowo. Ale pustka – studnia bez dna – pozostała. Wszystko jest tak samo puste, puste, przerażające i pozbawione znaczenia jak wcześniej. Ona nadal jest „złą” osobą i nadal nienawidzi siebie.
Prawdziwie stara się robić rzeczy, które jej zalecono. Czyta książki. Pisze do siebie listy miłosne. Wypowiada afirmacje, jakby to były święte, magiczne rytuały, które przyniosą uzdrowienie. Stara się kochać siebie tak, jak wszyscy jej każą. Ale zawsze jest ta pustka, zawsze ta studnia bez dna. Zawsze niezdolność do utrzymania tego.
I tak robi się jeszcze gorzej. Ludzie zaczynają się na nią gniewać. Mówią jej, że się nie stara. Zasypują ją mądrymi słowami, które inni wypowiedzieli lub napisali. Mówią jej, żeby się z tego otrząsnęła. Albo żeby spojrzała na swoją wibrację. Żeby zmieniła swoją energię. Mówią jej, że ona to przyciąga.
Czy rozumiesz jeszcze, jak to jest być Heleną, jeszcze?
I czy wiesz, że jedynym sposobem, aby to naprawić? Jedyny sposób? Sposób, by ktoś, kto nie wie, jak kochać siebie, mógł pokochać siebie? To jest przez dawanie, wciąż i wciąż na nowo, bezwarunkowej miłości, której nie miał. Nie oznacza to uszczuplania samego siebie. Nie oznacza dawania w sposób, który pozostawia cię pustym. Oznacza to jednak nie mówienie jej, żeby robiła to, czego po prostu nie może zrobić – bez względu na to, jak głośno, wyraźnie i niecierpliwie każesz jej to robić.
A teraz czy widzisz wyzwanie? Zarówno dla Helen, jak i dla ciebie? Czy widzicie dlaczego Helen wybrała – ponieważ, oczywiście, wybrała – aby wprowadzić tę możliwość do tej czasoprzestrzennej rzeczywistości dla nas wszystkich? Czy dostrzegasz, jak silną duszą jest Helen? Czy widzicie, co ona wam oferuje?
To jest wyzwanie znalezienia sposobu, aby kochać bezwarunkowo. Aby dawać bezwarunkowo. Odnaleźć w sobie wszystkie blokady dla bezwarunkowej miłości, które trudna osobowość, jaką jest Helen, zmusza was do odkrycia.
To nigdy nie było o Helen. Nigdy nie chodziło o frustrację z powodu studni bez dna. Nigdy nie chodziło o to, żebyś nauczył się wspaniałych technik, które mógłbyś zaoferować Helen, aby pomóc jej być taką jak ty. Zawsze chodziło o ciebie. I za to jesteście winni Helen ogromną wdzięczność.
Helen już to ma. Wiedziała, co robi. Ona to ma. Jej wyższe ja patrzy, uśmiecha się i kiwa głową na absolutnie genialną pracę, jaką wykonuje odgrywając swoją rolę. Jej rolę bezdennej studni.
Czy teraz to rozumiesz? Nawet trochę? Ogrom tego daru?
Wyzwaniem jest bezwarunkowa miłość. Szansą jest bezwarunkowa miłość. Podróż jest powrotem do bezwarunkowej miłości. Czy łapiecie tę energię, to podniecenie, tę moc? Czy po prostu nie kochacie sposobu, w jaki to wszystko działa?
Oh, i jeśli zdarzyło się wam być Heleną, dziękuję wam! Jest wiele miłości i uznania dla ciebie tutaj. Stoimy w podziwie.