Will we know if Joe Biden will be the 46th POTUS on the night of the Nov. 3 election, or will Donald Trump be in place for another four years?
Given the knock-down, drag-out fight this campaign is becoming, and the fact that there will likely be millions of mail-in absentee ballots that won’t be counted until weeks after election night, the prospects of a drawn-out election battle that could go on for some considerable time is a distinct – and not very appealing – possibility.
Zdarzało się to już w niezbyt odległej przeszłości – dokładnie w roku 2000, kiedy republikanin George W. Bush i demokrata Al Gore walczyli ze sobą przez ponad miesiąc po Dniu Wyborów, a o wyborze Busha na 43-go prezydenta zadecydowała garstka feralnych kart do głosowania na Florydzie i decyzja Sądu Najwyższego, która położyła kres maratonowi liczenia głosów na Florydzie.
To był długi miesiąc, z wieloma niepokojami i jeszcze większą niepewnością co do tego, który człowiek złoży przysięgę na Kapitolu Stanów Zjednoczonych 20 stycznia 2001 roku.
Było nawet wiele spekulacji, że sporne wybory mogą się nie zakończyć do Dnia Inauguracji.
Byłem w newsroomie Cincinnati Enquirer tej nocy, próbując relacjonować stanową i krajową politykę przez telefon i przez toporną, muzealną wersję internetu, która wydawała się wtedy w porządku, ale sfrustrowałaby dzisiejszego użytkownika internetu.
Większość reporterów i redaktorów w newsroomach w całym kraju przewidywała bliskie wybory prezydenckie i późną noc i wczesny poranek, zanim kwestia prezydentury zostanie rozstrzygnięta. Ale nie mieliśmy pojęcia o tym, co miało nadejść.
Wczesny wieczór był dość prozaiczny, szczególnie w Ohio. Republikanin Mike DeWine, obecnie gubernator Ohio, był na najlepszej drodze do łatwej reelekcji na drugą kadencję w Senacie USA. W południowo-zachodnim Ohio młody, zuchwały demokrata John Cranley miał przegrać swoją agresywną kampanię wyborczą, mającą na celu pozbawienie mandatu posła Steve’a Chabota w 1. okręgu kongresowym Ohio.
Przedwyborcze sondaże w Ohio skłaniały się ku Bushowi, choć nie na ogromną skalę. Ani kampania Busha, ani Gore’a nie mogła się zdecydować, czy Ohio będzie ważnym stanem, czy nie.
Dość wcześnie wieczorem, około 19:50, tuż przed zamknięciem lokali wyborczych w silnie republikańskim regionie Panhandle na Florydzie, wszystkie główne sieci telewizyjne i kablowe ogłosiły, że Gore wygra Florydę, na podstawie sondaży exit poll.
Wtedy zaczęła się przejażdżka karnawałowa.
Około dwie godziny później, wszystkie sieci wycofały się z ogłoszenia Florydy dla Gore’a i umieściły ją z powrotem w kolumnie niezdecydowanych.
W tym momencie, kiedy zmyłem pizzę i chińszczyznę z wieczoru wyborczego z tym, co wydawało mi się galonami czarnej kawy, krajobraz w całym kraju skupił się i stało się jasne, że wybory prezydenckie prawdopodobnie sprowadzą się do Florydy.
Zwycięzca wyborów prezydenckich, oczywiście, musiał osiągnąć 270 głosów elektorskich, aby wygrać.
Ohio, do północy, już poszło do Busha z marginesem 165 000 głosów z 4,5 miliona oddanych. A fairly close result.
I have always believed that if Gore had not seemingly given up on Ohio in the last month of the campaign and had been here in person – and often – he could have eked out a win in Ohio. To sprawiłoby, że całe przeliczanie głosów na Florydzie stałoby się nieistotne, ponieważ posiadanie Ohio dałoby Gore’owi 287 głosów elektorskich.
Ale nie zrobił tego.
Zamiast tego, zostaliśmy z tym, co wydawało się być dysfunkcyjnym systemem wyborczym na Florydzie decydującym o tym, kto będzie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Do około 2:30 nad ranem (wszyscy z nas, którzy pełniliśmy dyżur wyborczy w Enquirerze, porzucili wszelką nadzieję na powrót do domu tej nocy), sieci zrobiły kolejny zwrot i ogłosiły Busha zwycięzcą z 85% policzonych głosów na Florydzie.
Do 4:30 nad ranem, pizza i chińskie jedzenie zniknęły, a to, co zostało, nie wyglądało zbyt apetycznie. A na Florydzie podliczono wyniki z trzech silnie demokratycznych hrabstw – Broward, Miami Dade i Palm Beach – i przewaga Busha na Florydzie skurczyła się do mniej niż 2000 głosów.
Do tego czasu Gore już prywatnie przyznał się do wyborów na rzecz Busha, ale we wczesnych godzinach środowego poranka wycofał swoje ustępstwo.
Przed świtem sekretarz stanu Florydy powiedział, że obowiązkowe ponowne liczenie głosów za pomocą maszyn zostanie przeprowadzone następnego dnia. Dało to mediom w całym kraju szansę na powrót do domu, przebranie się i przespanie się.
Ale obowiązkowe ponowne liczenie głosów zostało przeprowadzone maszynowo w środę i przewaga Busha spadła do nieco ponad 300 głosów.
Jakiś tydzień później, liczenie zagranicznych kart wyborczych, które nadeszły, zwiększyło przewagę Busha do 930 głosów. Ale bardzo dobra analiza przeprowadzona przez New York Times wykazała jasno, że około 680 z tych kart do głosowania nie powinno być policzonych, z różnych powodów – niewłaściwe podpisy, opóźnione stemple pocztowe, itp.
Kampania Gore’a poprosiła o ręczne liczenie głosów w hrabstwach Broward, Miami Dade, Palm Beach i Volusia.
Przypomnij sobie obrazy urzędników wyborczych trzymających karty do głosowania, badających wgłębione karty do głosowania, wiszące chady i desperacko próbujących określić intencje wyborcy na spornych kartach do głosowania.
To było w tym czasie, że Terrace Park’s Rob Portman – wtedy członek Izby Stanów Zjednoczonych, a teraz młodszy senator z Ohio – był częścią zespołu Busha na Florydzie będąc świadkiem ponownego przeliczania głosów i upewniając się, że interesy Busha były reprezentowane.
Portman i ja odbyliśmy w tym czasie wiele rozmów telefonicznych, często wtedy, gdy był na miejscu, monitorując ponowne liczenie.
Pamiętam jeden wczesny wieczór, kiedy po pracy zatrzymałem się w starym sklepie spożywczym Keller’s IGA w Clifton. Mój telefon zadzwonił, gdy jadłem szynkę i indyka pokrojonego w plastry w delikatesach sklepu spożywczego. To był Portman, z dość kiepskim połączeniem komórkowym. Nigdy nie zapomnę spojrzeń moich współpasażerów, gdy krzyczałem do komórki o wiszących chadach.
26 listopada – 19 dni po wyborach – stanowa komisja weryfikacyjna na Florydzie ogłosiła Busha zwycięzcą 25 głosów elektorskich Florydy różnicą zaledwie 537 głosów.
Sąd Najwyższy USA, 12 grudnia, uchylił orzeczenie Sądu Najwyższego Florydy wymagające kolejnego ponownego przeliczenia głosów w skali stanu. To był faktyczny koniec sprawy.
Bush został wybrany najmniejszą liczbą głosów Kolegium Elektorskiego w historii – 271, tylko jeden ponad wymagane minimum.
Gore mógł próbować kontynuować sprawę poprzez głosowanie w Kongresie. Ale, z Izbą i Senatem kontrolowanymi przez Republikanów, nie zrobił tego i zaakceptował porażkę.
Czy jakiś scenariusz taki jak ten może odegrać się w listopadzie?
Całkiem możliwe, jeśli Trump skończy na krótkim końcu głosowania w nocy wyborczej 3 listopada. 3 wyborczej nocy vote.
The difference between Trump and Gore is that, clearly, Trump might not be likely to graciously step aside if courts rule against him.
Read more „Tales from the Trail” here.