Cztery dni po urodzeniu naszej córki, mój mąż i ja przynieśliśmy ją do domu ze szpitala. Byliśmy wyczerpani, ale podekscytowani, gotowi do rozpoczęcia naszego nowego życia. Przez dziewięć miesięcy wyobrażałam sobie, jak będą wyglądały te pierwsze tygodnie w domu: nieprzespane noce, kłótnie przy zmęczonym wzroku, kilka łez w nocy, a wszystko to w miękkim, szczęśliwym blasku nowego macierzyństwa. Krótko mówiąc, przygoda. Ale nic z tego się nie zmaterializowało. Wyszliśmy ze szpitala z instrukcjami, aby budzić naszego noworodka co trzy godziny na karmienie, ale zanim dotarliśmy do domu i usadowiliśmy się w nim, minęło pięć godzin i nic nie budziło jej na tyle długo, aby karmić. Leżała wiotka w moich ramionach, odpływając w sen i wyjąc niekontrolowanie tylko na tyle długo, żeby się zmęczyć. Wzięliśmy nasze wskazówki z Internetu i łaskotaliśmy jej stopy kostkami lodu, kładliśmy mokre ręczniki na jej głowie i dmuchaliśmy na jej twarz, ale udało nam się tylko bardziej ją zdenerwować.
I gdzieś pomiędzy próbami przekonania jej do zatrzaśnięcia po raz setny a pragnieniem mojego ciała, by nie zasnęła, uderzyło mnie, że popełniłam straszny błąd, którego nigdy nie będę mogła naprawić. Mój żołądek zawył, moje ręce i stopy zdrętwiały, a serce zaczęło mi walić.
Te uczucia nie były nowe. Panika i ja mamy długą i bogatą historię razem. Ale były one zaskakujące. Nawet jeśli mój zespół położników wiedział, że byłam na lekach przeciwdepresyjnych przez całą ciążę z powodu zaburzeń lękowych, nikt nie pomyślał, żeby powiedzieć mi, że jestem w grupie wysokiego ryzyka lęku poporodowego. I tak, kiedy to do mnie dotarło, nigdy nawet o tym nie słyszałam.
I nie jestem sama. Według niektórych szacunków, lęk poporodowy (PPA) dotyka do 15 procent kobiet w ciąży i w połogu, co czyni ten stan co najmniej tak powszechnym, jak depresja poporodowa (PPD). (Postpartum to właściwie błędne określenie, ponieważ objawy mogą pojawić się w dowolnym momencie ciąży lub po porodzie. Bardziej trafnym określeniem jest okres okołoporodowy, obejmujący miesiące po obu stronach porodu). U niektórych osób PPA objawia się jako negatywne, natrętne myśli, w tym myśli o skrzywdzeniu siebie lub swojego dziecka. U innych, PPA objawia się jako obsesyjne zamartwianie się, obserwowanie przez całą noc jak klatka piersiowa dziecka podnosi się i opada, aby upewnić się, że oddycha. A w mniejszej grupie, w tym u mnie, niepokój jest rozproszony i mglisty, ale wszechogarniający. To, co jest wspólne we wszystkich przypadkach, to paraliżujące zmartwienie, któremu często towarzyszy niezdolność do jedzenia, spania, funkcjonowania w jakikolwiek znaczący sposób i, co najbardziej krytyczne, do połączenia się z niemowlęciem.
„Wszystko w życiu kobiety się zmienia”, mówi Sheryl Green, psycholog z Uniwersytetu McMaster, która specjalizuje się w zdrowiu kobiet. „To ma sens, aby mieć trochę niepokoju. Kiedy dochodzi do punktu, że jest to wyniszczające – to jest, gdy ludzie potrzebują formalnego leczenia, tak jak w przypadku depresji.”
Green rozpoczęła swoją karierę pracując w klinice dla kobiet, i „ciągle dostawała skierowania dla kobiet w ciąży i po porodzie, które miały pierwotny lęk,” wspomina. „Więc poszłam zwrócić się do zasobów i protokołów, aby rozpocząć skuteczne leczenie tych kobiet, a tam nic nie było.”
Stan ten nie jest wymieniony w Diagnostycznym i Statystycznym Podręczniku Zaburzeń Psychicznych (DSM-5), który ma być złotym standardem odniesienia dla specjalistów zdrowia psychicznego. Czy zaburzenie jest zawarte, czy nie, może również wpływać na gotowość firm ubezpieczeniowych do pokrycia leczenia dla niego. „To po prostu nie jest na radarach ludzi,” mówi Green.
To na pewno nie było na moim radarze. A w moim przypadku, niepokój był irytująco meta: Stałam się przerażona, że panika związana z gorączką nigdy nie ustąpi. W przeciwieństwie do wielu nowych mam, nie miałam obsesji na punkcie oddechu mojej córki, jej tętna, tego, czy obudzi się z następnej drzemki. Ale byłam przekonana, że panika stała się moją nową normą, że coś we mnie pękło i nigdy się nie uwolni.
W kolejnych tygodniach po raz pierwszy w życiu fantazjowałam o tym, że potrąci mnie autobus, albo że nie obudzę się rano. Za każdym razem, gdy moje dziecko płakało, stawałam się fizycznie chora, co było ironicznym przypomnieniem porannej choroby, którą właśnie zostawiłam za sobą. Nic do niej nie czułam, tylko ucisk w klatce piersiowej i trudną do wytłumaczenia beznadzieję. Wydawało mi się absurdalne, że powinnam być jej matką, to był koszmar, z którego nie mogłam się obudzić. Ona i ja nie mogłyśmy istnieć harmonijnie na świecie, zdecydowałam, i jedynym wyjściem było zniknięcie jednej z nas.
I nie pomogło mi to, że moja matka pytała mnie, czy kiedykolwiek wcześniej czułam taką miłość, ani że dalecy krewni wykonywali dalekie telefony, żeby dowiedzieć się, czy karmię piersią – wujek, którego spotkałam tylko kilka razy w życiu, nagle zainteresował się wartościami odżywczymi moich piersi. W tym momencie od tygodni nie jadłam porządnego posiłku, a moje mleko prawie wyschło, ale presja karmienia nie ustępowała i odciągałam pokarm co dwie godziny przez całą dobę. Ale ponieważ łzy pojawiały się częściej niż mleko, w końcu przestałam w ogóle próbować.
Green w końcu zdecydowała się opracować własny protokół leczenia oparty na terapii poznawczo-behawioralnej, który jest obecnie pilotowany na grupie kobiet w ciąży i po porodzie. Wstępne wyniki są obiecujące, a badania są obecnie recenzowane przez Journal of Clinical Psychiatry.
Podobnie jak Green, psychiatra Nichole Fairbrother z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej rozpoczęła badania nad okołoporodowymi zaburzeniami nastroju po odkryciu luki w literaturze. Jej ścieżka kariery została określona przez myśl, która przeraziłaby wiele świeżo upieczonych mam. Po urodzeniu syna pamięta, jak patrzyła na jego małe rączki i myślała, jak łatwo byłoby odciąć mu palce. „Jak by to było mieć taką myśl, gdybym nic o tym nie wiedziała?” zastanawiała się. „Byłoby to przerażające. W tym momencie naprawdę musiałam się dowiedzieć: czy ktoś to bada? Czy to jest coś takiego?” Odpowiedź brzmiała stanowcze nie.
Jej laboratorium opublikowało przełomową pracę, która wykazała, że częstość występowania PPA jest co najmniej tak wysoka jak PPD. „Nie byliśmy zaskoczeni,” mówi. „Ale to było potwierdzające.” Teraz skupiają się na znalezieniu metod leczenia, które nie wymagają interwencji farmakologicznych, ponieważ wykazano, że leki mają niekorzystny wpływ na rozwijający się płód. „Jeśli istnieje jakakolwiek populacja, która zasługuje na leczenie nieoparte na lekach, to są to nowe matki”, mówi. „Te kobiety zasługują na alternatywę.”
Niepodobnie jak lęk poporodowy, depresja poporodowa zrobiła sobie drogę do wspólnego słownika wokół wczesnego macierzyństwa. W swojej najłagodniejszej formie, to się nazywa „baby blues,” i jest doświadczane przez 80 procent nowych matek, zgodnie z National Institute of Mental Health. Chociaż naukowcy nie wiedzą na pewno, co go wywołuje, to prawdopodobnie jest on spowodowany po części nagłymi zmianami hormonalnymi, jakie zachodzą po porodzie. Mózg kobiety jest skąpany w koktajlu hormonów, w tym estrogenu i progesteronu, przez całą ciążę, ale po porodzie ich poziom spada niemal natychmiast.
To wycofanie, w połączeniu z męką wypychania dziecka (lub wycięcia go z ciebie) sprawia, że nowe mamy są bardzo podatne na wahania nastroju, płaczliwość i drażliwość. I nie jest to już tabu, którym było kiedyś: pielęgniarka wypisująca w naszym szpitalu powiedziała grupie nowych tatusiów, w tym mojemu mężowi, że jeśli ich partnerzy nie mają co najmniej jednego publicznego załamania nerwowego dziennie, to tylko dlatego, że szlochają samotnie w łazience.
Ale depresja poporodowa to nie to samo, co baby blues, a to, co sprawia, że niektóre kobiety przechodzą od łagodnego płaczu do poważnych zaburzeń depresyjnych, pozostaje po części tajemnicą. W ciągu ostatniej dekady obserwuje się stały wzrost liczby badań akademickich i klinicznych dotyczących PPD, ale nie można tego samego powiedzieć o PPA. Przeszukiwanie artykułów naukowych z uwzględnieniem terminów depresja okołoporodowa lub poporodowa daje 6 488 wyników, a tylko 191 dotyczy lęku okołoporodowego lub poporodowego.
Skąd ta rozbieżność? Może po prostu nie wiemy, jak mówić o wyniszczającym niepokoju w macierzyństwie. Podczas gdy baby blues dał nam wspólny język do dyskusji o smutku i depresji, niepokój jest tak często odrzucany jako normalny. Nowe matki są oczekiwane czuć się przytłoczony i niespokojny – to par for the course.
„Istnieje wiele dezinformacji i miseducation wokół tego, co jest wspólne i lub normalne w okresie poporodowym,” mówi Paige Bellenbaum, pracownik socjalny i współzałożyciel Centrum Macierzyństwa, miejsce w Nowym Jorku oferuje szereg opcji leczenia dla kobiet cierpiących na okołoporodowych nastroju i zaburzeń lękowych. Kobiety doświadczające niepokoju lub natrętnych myśli mogą „myśleć, że są szalone i nie nadają się do bycia matką”, mówi. „Prawdopodobnie łatwiej jest mówić o uczuciu smutku lub płaczu, niż o tym, że czuję się całkowicie niespokojna. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Jestem bardzo czujna. Wciąż mam te bardzo natrętne myśli.”
W końcu znalazłam drogę do Centrum Macierzyństwa i do Bellenbaum, gdzie połączenie terapii poznawczo-behawioralnej, dialektycznej terapii behawioralnej i leczenia psychiatrycznego w ciągu sześciu tygodni pomogło mi znaleźć pozory normalności po raz kolejny. Zostałam przyjęta do ich programu dziennego, częściowej hospitalizacji wymagającej od mojej córki i mnie bycia w ośrodku pięć godzin dziennie, pięć dni w tygodniu.
Bellenbaum sama cierpiała na PPD i współzałożyła ośrodek, kiedy zdała sobie sprawę, jak mało pomocy jest tam dla kobiet. „Kiedy w końcu otrzymałam leczenie, którego potrzebowałam,” wspomina, „byłam naprawdę zła, że nikt o tym nie mówił i nikt nie pytał mnie, jak sobie radzę. Nawet kiedy opisałam swoje objawy, nikt nie był w stanie powiedzieć mi, co się dzieje.”
Jak cudowne są programy dzienne, mogą być one zaporowo drogie, a większość ubezpieczycieli nie zwróci za nie kosztów. Nie zapłacą też za leki na depresję poporodową: w zeszłym tygodniu ogłoszono pierwsze zatwierdzone przez FDA leczenie PPD, którego cena wynosi 30 000 dolarów. „Firmy ubezpieczeniowe niestety nie doceniają zdrowia psychicznego kobiet. To była prawdziwa bitwa pod górę,” mówi Bellenbaum. „Istnieje wiele pracy, która musi być wykonana wokół przynosząc koszty w dół.”
Dzięki ludziom takim jak Bellenbaum, który zainicjował ustawodawstwo wokół PPD przesiewowych w stanie Nowy Jork, świadomość zdrowia psychicznego matki jest na wzrost, a kliniki leczenia powoli zaczynają pojawiać się w całym kraju. Ale procedury przesiewowe pozostają żałośnie nieodpowiednie. Większość klinik prenatalnych administrować kwestionariusz zaprojektowany w celu identyfikacji zagrożonych kobiet kiedyś w pierwszym trymestrze, a następnie ponownie w sześciu tygodni po porodzie visit.
Ale dla wielu kobiet, te check-ins przyjść albo zbyt wcześnie lub zbyt późno. A nawet dostawcy usług o najlepszych intencjach mogą sprawić, że kobiety poczują się nieodpowiednie: Podczas mojej sześciotygodniowej wizyty, lekarz spojrzał na moją córkę i powiedział: „Czyż nie jest pani zakochana w tym maleństwie?”. Spojrzałam jej w oczy i powiedziałam stanowcze nie. Nie muszę dodawać, że wyglądała strasznie niekomfortowo. Kazała mi wypełnić kwestionariusz, przejrzała moje odpowiedzi i spojrzała na mnie z niepokojem: „O, będzie pani miała bardzo wysoki wynik w skali depresji”. Bez kitu, pomyślałam sobie.
Najczęściej używanym ekranem jest Edynburska Skala Depresji Poporodowej. Chociaż zawiera ona pytania dotyczące lęku, skupia się głównie na depresji.
„Istnieje rozpaczliwa potrzeba wprowadzenia środków do badań przesiewowych w kierunku okołoporodowych zaburzeń lękowych”, mówi Fairbrother. „To będzie naprawdę trudne do leczenia, jeśli nie mamy ekranów.”
Co więcej, badania przesiewowe bez wzrostu świadomości i edukacji jest po prostu nie będzie go wyciąć. Coraz więcej kobiet poddaje się badaniom przesiewowym, ale mogą one kłamać z powodu niechęci do przyznania się, że mają myśli o samookaleczeniu lub o skrzywdzeniu swojego dziecka. Lekarze również mogą być częścią problemu: „Słyszałam historie pielęgniarek, które robiły badania przed wypisaniem kobiety ze szpitala i mówiły: 'Naprawdę uważam, że powinna pani wypełnić to jeszcze raz'”, mówi Bellenbaum. „Jeśli dam to lekarzowi, nie pozwolą ci wrócić do domu z dzieckiem.”
W końcu znalazłem swój krok z moją córką i zaczynam wyobrażać sobie świat, w którym dwoje z nas może żyć szczęśliwie obok siebie. Nie mogę z całą pewnością stwierdzić, czy to leki, terapia, czy po prostu czas rozpoczęły proces zdrowienia – najprawdopodobniej była to jakaś kombinacja tych trzech czynników (i nie szkodzi, że moja córka zaczęła się uśmiechać i gruchać mniej więcej w czasie, gdy ja byłam gotowa się poddać). Z całą pewnością wiem, że macierzyństwo jest trudne i nikt nie powinien czuć się odizolowany i nieadekwatny z powodu uczuć, które są tak niszczycielsko powszechne.